|
| |
| |
---|
Gość
| Temat: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Sro Sie 30, 2017 7:16 pm | |
| First topic message reminder :
czas: Wszystko miało początek w roku 1905 miejsce: Pekin i okolice gracze: Yin Xue Shen x Yeong Ho Kim opis: Opowieść o tym, jak pewien bardzo stary wampir zachwycił się pewnym niewinnym chłopcem...
*****
Doskonałego kwiatu szuka się przez całe swoje życie...
Kiedy lata przemieniają się w dekady, a dekady w stulecia... wszystko przestaje mieć znaczenie. Perspektywa istoty kroczącej po świecie już pół milenium drastycznie się różni od podejścia zwykłego człowieka. Gdzieś w tym wszystkim można się bardzo łatwo zatracić i przemienić się w zimnego, obojętnego potwora, który nie przejmuje się błahostkami. Taka przypadłość wiekowych wampirów. Zapewne Yin Xue dołączyłby do tego niesławnego grona, gdyby nie jedna rzecz - on miał cel. I to bardzo szczytny cel, jakim było sprawowanie pieczy nad Chinami. Wciąż ubolewał nad upadkiem Dynastii Ming, która była jego dawną, ludzką rodziną... lecz mimo zmiany władzy na gorszą, Chiny były mu bliskie. A jak najlepiej chronić kraj przed zagrożeniami z zewnątrz? Najlepiej kontrolować porty. Stąd właśnie szanowny pan Shen założył własną kompanię handlową, otwierając filie w różnych częściach kraju oraz za granicą. Prosperował doskonale, szybko się bogacił, miał wgląd na sprawy chińskie... ale jednak czegoś ciągle mu brakowało. I nie potrafił określić czego. Może gdyby był młodszy i bardziej ludzki, łatwiej byłoby mu odkryć przyczynę... Wszystko miało się zmienić pewnej chłodnej i nieprzyjemnej nocy. Tianjin - miasto portowe położone niedaleko Pekinu, było swoistą bramą do chińskiej stolicy. To właśnie tutaj przypływało mnóstwo statków... a najwięcej z Korei. Ostatnio nawet się to nasiliło. I nie zawsze przywożono sam ładunek, ale czasami pasażerów na gapę. Yinowi to było na rękę. Im więcej ludzi, o których nikt się nie upomina, tym łatwiej polować. A że ostatnio miał w Tianjin sporo spraw do załatwienia i musiał się zatrzymać tu na dłużej, to jakiś posiłek był mile widziany. Tak więc pewnej nocy wampir przechadzał się po wąskich uliczkach miasta, wypatrując potencjalnej ofiary. A gdy wreszcie przyuważył jakiegoś młodego mężczyznę, od razu znalazł się przy nim. Gracja, urok, przymilne uśmiechy i nadnaturalny wampirzy czar - mało który śmiertelnik potrafił się temu oprzeć. Nic zatem dziwnego, że wkrótce Yin zatopił kły w szyi ofiary, obejmując ją bardzo ciasno i przyciskając do swojego ciała. Z daleka wyglądało to trochę jak uścisk kochanków. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Wto Wrz 19, 2017 6:24 pm | |
| To prawda, Feniks odsłonił się zupełnie ze swoimi zamiarami i dawał w sobie czytać jak w otwartej księdze. Ale czy to nie było tak, że przez trzy lata pozostawał zagadką i nie zdradzał swoich odczuć? Kiedyś te tłumione pragnienia musiały eksplodować... nie można ich dusić w sobie przez wieczność. Nawet stary wampir, który teoretycznie potrafił się opanować, nie był tak zupełnie pozbawiony pewnych przyziemnych pragnień. A zwłaszcza taki uczuciowy wampir jak Yin. Prawda jest taka, że szanowny pan Shen mógł się zgrywać na wrednego, wyniosłego i pozbawionego uczuć potwora, ale w rzeczywistości jego lodowe serce wcale nie było takie zimne, jak mogło się wydawać. I teraz było to widać, kiedy Yin z taką pasją zaczął całować Yeonga, a potem z jakimi emocjami zareagował na odrzucenie. W sumie to cud, że Śnieżny Feniks nie zdecydował się od razu połamać palców swojej ofierze. Co go powstrzymało? Nie wiadomo. Faktem jest, że Smok szybko się zaczął uczyć i szybko dostrzegł, że jego pan wcale nie jest takim nieczułym stworem, na jakiego się zgrywał. Tak więc sprytny Koreańczyk zdecydował się pokonać wampira jego własną bronią. Kryształowe łzy spływające po policzkach Smoka były jak lodowe sztylety wbijające się prosto w serce. Yin spoglądał na to z pozorną obojętnością, ale tak naprawdę zaczął się w środku łamać. Walczył sam ze sobą, nie chcąc ulec temu uczuciu - przecież obce mu było pojęcie litości czy współczucia. A tutaj... w obecności Yeonga wszystko zaczynało się sypać. Feniks cofnął spojrzenie, byle tylko nie patrzeć w przeraźliwie smutne i zapłakane oczy swojego sługi. To już był pierwszy znak, że wampira to ruszyło. Drugim znakiem był moment, w którym Yin poluzował swój morderczy chwyt i puścił dłoń śmiertelnika. Zaraz potem cofnął się, odchodząc kilka kroków od Smoka i odwracając się w stronę okna. Nie zaszczycił młodzieńca spojrzeniem tylko dlatego, że nie chciał zdradzić swojego roztrzęsienia tą sytuacją. Kompletnie tego nie rozumiał. Nie miał pojęcia co w niego wstąpiło i dlaczego ten śmieszny, nic nie znaczący człowieczek nagle nabrał dla niego takiego znaczenia. Przez setki lat Yin nie przywiązywał się do nikogo. - Zejdź mi z oczu - te słowa nie brzmią jak rozkaz. Nie brzmią również jak gniew czy obrzydzenie. W tych słowach pobrzmiewało zrezygnowanie... czy nawet smutek. Dumny Paw wciąż nie mógł przeboleć faktu, że został odtrącony. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Wto Wrz 19, 2017 8:20 pm | |
| Nie było nic gorszego niż bezczelne odrzucenie propozycji obcowania z kimś tak wspaniałym prawda? Coś o tym wiemy, a Ty szczególnie. Dzisiejsza lekcja była bolesna, dla Ciebie, dla mnie, dla nas. Ja już wyciągnąłem z niej wnioski a Ty? Osłabiony uścisk wampirzej ręki niewątpliwie pomógł Koreańczykowi się oswobodzić. Sapnął i od razu chwycił zdrową ręką tą lekko uszkodzoną. Bolało jak cholera, a jeszcze gorsze było nastawienie. Gdyby nie wspomogą w postaci wampirzej trucizny… Oh. Prawie bym o niej zapomniał. Jej toksyczne właściwości się nie cackały. Proces dewastacji ludzkiego organizmu już się zaczął. I chociaż Kim niespecjalnie to teraz odczuwał, tak jego tkanki zaczynały się powoli regenerować. Nie tak szybko jak u wampira, ale zdecydowanie szybciej niż u przeciętnego człowieka. Miecz sumienia miał dwa końca, w dodatku oba zaostrzone. Jedno uderzyło w lodowe serce, drugie zaś wystrzeliło w stronę smoczego. Koreańczykowi było strasznie przykro, że swoim zachowaniem doprowadził do cudzej krzywdy. W przeciwieństwie do wampira, on nie ukrywał swoich wyrzutów sumienia. Po przetarciu łez spojrzał w stronę Śnieżnej Ptaszyny. To była bardzo trudna relacja, ale hej! Takie przecież są najlepsze. Poza tym… Yeongho wstał. Początkowo chciał podejść, lecz… Na samych zamiarach się skończyło. Z wbitym ostrzem rzekł tylko jedno; - Przepraszam. – a potem opuścił wampirze komnaty… Widzisz Feniksie. Smoki potrafią wszystko. Mogą pomniejszać się do najmniejszych znanych ludzkości rozmiarów, stać się niewidzialne, przemieszczać się z niespotykaną prędkością oraz przybierać ludzką formę. Są wprost idealnym kandydatem na zwierzątko domowe – myślało tak kilku cesarzy, którzy marzyli o takim pupilku. Niestety, żadnemu z nich raczej się to nie udało…
***
Rok 1911. Jak Feniks się fochnie to nie ma bata. Ja rozumiem obraza na tydzień, miesiąc, góra dwa, ale żeby od razu na trzy lata? Kogoś zdrowo popierdoliło – nie powiedział nigdy Kim. Powiem wprost. Te trzy lata spędzone u boku wampira były jak koszmar. Już nawet nie chodziło o kwestię samego bycia. Chłopak czuł się niezręcznie nie mogąc porozmawiać z Yinem nawet przez pięć minut. W dodatku plotki na jego temat. Szybko wyszło na jaw, że szanowny Pan Shen ma pawiowego focha, a to dlatego, że prywatny ulubieniec odrzucił jego szczodrą ofertę. Jednych to nie ruszyło, inni mieli ubaw, a jeszcze inni robili wielkie oczy, bo jak to tak? Odmówić Yinowi? Niesłychane! Ja zaś powiem; ale czemu nie? Nie od razu Rzym zbudowano, tak też nie od razu Smok zamierzał dać się obezwładnić. Już i tak wystarczającym dowodem jego lojalności było wypicie wampirzej krwi… Poczucie winy i grymas sumienia zaczęły powoli znikać. Pomimo plotek i zniszczonej reputacji prywatnego pupila Pana Shena, czarnowłosy młodzieniec cieszył się w miarę pozytywną opinią wśród pozostałych ghuli. Szybko nawiązał kontakt z kilkoma z nich; dużo razem rozmawiali, uczyli się tj. on się uczył, zwiedzał i poznawał. W gruncie rzeczy dzięki pomocy ze strony nowych znajomych, Yeongho w dosyć szybkim tempie oswoił się zarówno z językiem, jak i samymi Chinami. Z kolei kwestia krwi? Powiedzmy, że Ci sami znajomi byli na tyle łaskawi, aby mu jej dostarczać od równie łaskawego Pana. Chwała mu za to. Widać, że pomimo obrazy zachował poczucie odpowiedzialności za nowe stworzenie. Pupil chciał mu się jakoś odwdzięczyć. Zaczęło się bardzo niewinnie. Swoją bystrość Smok wykorzystał w celu zdobycia informacji na temat preferencji Pana Shena, które niekoniecznie dotyczyły krwi. Chodziło mu bardziej o jego gust i wuala! Małe śledztwo umożliwiło czarnowłosemu sporządzenie stosunkowo sporej listy, które z kolej dała początek następującym następstwo: a to niewielki podarek w postaci ozdoby do włosów, a to ręcznie wykonany wachlarz lub kolejna ozdoba w postaci wsuwki. Ogólnie rzecz biorąc Koreańczyk raz na jakiś czas raczył swego Pana niewielkimi podarkami pozostawianymi w różnych dziwnych miejscach; w pokoju, w ogrodzie, w salonie, w zasadzie wszędzie tam, gdzie wampir umiłował spędzać swój cenny czas. Na tym się jednak nie skończyło. Otóż pewnej nocy w ogrodzie, Kim Yeongho uraczył oczy wampira niczym innym jak teatrzykiem cieni. Nigdy nie wyszedł zza sceny, ale to nie ważne. Liczył się tylko fakt, że pozornie odgrywany spektakl dla innych ghuli, był w rzeczywistości kolejnym z prezentów dla naszej obrażonej damy. Teraz musiał zrozumieć jak bardzo gadzinie było przykro. Szkoda, że jednak nie zrozumiał. Dziwne milczenie ze strony nieśmiertelnego zaczęło narastać. Ghule zaczynały się powoli niepokoić, Koreańczyk także. Nie wiedzieć czemu wampir nie wychodził z pokoju, zdawał się odmawiać krwi, a co gorsza… Co gorsza, gdyby nie pomniejsze jej zapasy, to część z samych ghuli utraciłaby doń dostęp. Wodny Smok uznał, że należy coś z tym zrobić. I zrobił. Do komnaty Chińczyka wszedł w zasadzie bez pytania. W nosie miał ból i gniew Śnieżnego Feniksa. Ryzyko warte świeczki tym bardziej, że chodziło o dobro wampira i wszystkich mu podległych. Wyobraźcie sobie jak wielkie było zdziwienie wodnego potwora, gdy okazało się, że komnata była pusta.
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Sro Wrz 20, 2017 7:25 pm | |
| Powiadało się, że Chińczycy to bardzo pamiętliwe stworzenia. Było w tym sporo prawdy, ale szanowny pan Shen przekroczył wszelkie możliwe normy i położył na łopatki wszystkich swoich rodaków. Trzy lata... Fakt, dla wampira to ledwie mrugnięcie okiem, zwłaszcza dla tak wiekowego Nieśmiertelnego. Ale i tak było to mocno przesadzone. Yin był mistrzem unikania innych ludzi. Z taką gamą zdolności jak niewidzialność i lewitacja, przemieszczał się cicho jak duch, tym samym nie narażając się na wykrycie. W dodatku stanowczo zabronił komukolwiek wchodzić do swojej komnaty pod groźbą połamania palców i ucinania rąk. Służący wzięli sobie to ostrzeżenie mocno do serca, zwłaszcza że parę razy zdarzyło im się widzieć, jak zdenerwowany Yin robi użytek z wachlarzy bojowych w ogrodzie... wszystkie liście spadające z drzew zostały posiekane na plasterki, zupełnie jakby zaliczyły bliskie spotkanie trzeciego stopnia z jakąś piekielną machiną. Ale trzeba przyznać, że w tych morderczych i precyzyjnych ruchach wampira tkwiło jakieś harmonijne piękno. Ten typ nawet się wściekał z klasą. Momenty złości pojawiały się jednak jedynie w pierwszym okresie. Po kilku miesiącach nastąpiło kompletne wycofanie - nawet pozostałe ghule nie widywały swojego Pana tak często jak kiedyś. Yin zgrabnie unikał swojej służby, jednak był na tyle łaskawy, że zostawiał odrobinę swojej krwi, aby zaspokoić uzależnienie ghuli. Czasami zdarzało się, że wzywał jakiegoś sługę do siebie, lecz tylko po to, aby wyznaczyć mu jakieś zadanie - głównie wymagające aktywności za dnia, czyli coś, co było niewykonalne dla wampira. Resztę drobiazgów pan Shen załatwiał sam. Pozostałe ghule szybko obarczyły Yeonga winą za zachowanie Yina. Była złość, ale też i drwiny - bo oto ulubieniec Śnieżnego Feniksa stracił na znaczeniu i nawet nie dostawał od niego krwi. Gdyby nie kilku życzliwych służących, którzy dzielili się ze Smokiem swoimi porcjami, byłoby naprawdę krucho. Wampir wydawał się zapomnieć o swoim Złotym Kwiecie... Nic dziwnego, że Yeong zaczął się tym martwić i dzięki drobnemu śledztwu postanowił przebłagać obrażoną Ptaszynę. Drobne upominki w postaci ozdób do włosów, wachlarzy czy innych ładnych przedmiotów wydawały się być dobrym pomysłem. Prezenty znikały, więc oznaczało to, że wampir je zabierał. Niestety starania Smoka nie spotkały się z żadnym odzewem. Nawet piękne przedstawienie przeszło bez echa, chociaż Yeong mógłby przysiąc, że gdzieś w cieniu między drzewami widział zarys postaci w śnieżnobiałej szacie... Kiedy pan Shen przestał wychodzić ze swojego pokoju, początkowo nie zostało to zauważone. Służba sądziła, że wampir przemieszcza się pod osłoną niewidzialności. Jednak powody do niepokoju zaczęły się, kiedy Yin odmówił picia krwi. Jego zapasy leżały odłogiem, a on sam od dawna nie był na polowaniu. Ogólnie bardzo rzadko wychodził z domu. To było naprawdę niepokojące. Odważny Smok postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Złamał zakaz i wszedł do komnaty wampira bez zapowiedzi. Problem w tym, że... nikogo nie było w środku. Jednak otwarte na oścież okno sugerowało, że właściciel po prostu po cichu się wymknął. Kiedy znikł? Czyżby tak naprawdę wcale nie siedział w tym pokoju od kilku dni? Doprawdy dziwne. Chwilę później okiennice się poruszyły, jakby zawiał silny wiatr. Ale wcale to nie był wiatr, tylko niewidzialna postać, która z gracją wylądowała w pokoju. A zaraz potem czar prysnął i spod osłony niewidzialności wyłonił się Yin. Wyglądał tak jak zwykle - piękny, olśniewający, w śnieżnobiałej szacie. Jego długie włosy były przepięknie zaplecione w wysoki kok. Ta elegancka szpila do włosów... tak, to był jeden z prezencików Yeonga. Już wydawało się, że wszystko w porządku, ale kiedy Smok się bardziej przyjrzał, dostrzegł, że coś jest nie tak. Po policzkach wampira spływały łzy. Było ich coraz więcej, aż w pewnym momencie zaowocowało to tym, że misterny makijaż wokół oczu zaczął się rozmazywać. Tusz do rzęs spłynął wraz ze łzami, znacząc twarz Yina dwiema czarnymi liniami. Teraz wyglądało to po prostu strasznie. Feniks był tak roztrzęsiony, że nawet nie zauważył intruza w pokoju. Po prostu usiadł na łóżku, ukrył twarz w dłoniach i zaczął głośno szlochać. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Czw Wrz 21, 2017 10:49 am | |
| Do tej pory nieobecność Yina nie była niczym wyjątkowym. A to wymknął się w poszukiwaniu „kochanka” – heh – a to udał na spacer, czy po prostu strzelił kobiecego focha. Ogólnie rzecz biorąc wampir nie robił nic, co mogłoby szczególnie zmartwić jego wierne sługi. Aż do dziś. Widok pustych komnat mocno zaniepokoił niepozornego Koreańczyka. Złamawszy surowy zakaz, wparował nieśmiertelnemu centralnie do prywatnego pokoju. Jasne, że się bał, jakby nie patrzeć do dziś pamiętał nieprzyjemny ból po wykręconym nadgarstku, ale hej! Smoki to przecież strasznie uparte stworzenia, a ten tutaj nawet bardziej. Na nic mu po obawach i strachu, gdy w grę wchodziło może nie tyle bezpieczeństwo pijawki, co bardziej chęć zabezpieczenia własnego tyłka przed nagłym przerwaniem ciągłej dostawy krwi. Co jak co, lecz czarnowłosemu nie uśmiechał się los ghula o wszystkich możliwych objawach odstawienia. Musiał więc sobie jakoś poradzić. Moment poruszenia się okiennic był momentem, gdy ciało Kima uległo maksymalnemu spięciu. Co więcej sam ghul chyba niespodziewanie wszedł w tryb niewidzialności – pozdrawiamy picie krwi – dzięki czemu… Nie. I tak nie miał szans na ukrycie się przed wyostrzonymi zmysłami Pana Shena. Raz, że poziom opanowania czy też zakres działania sztuczki był o wiele słabszy niż u oryginału, a dwa, serce człowieczka waliło na tyle mocno, że po prostu nie sposób było go nie usłyszeć. W swoim malutkim mniemaniu, Smok wylądował w czarnej dupie, przynajmniej czysto teoretycznie. To czego stał się świadkiem kilka sekund później przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Sługa spodziewał się wielu rzeczy. Połamanych rąk i palców, nawet pobicia czy skręcenia karku. Przez myśl mu nie przyszło, że zastanie Yina w tak fatalnym stanie i to w dodatku płaczącego! Cholera… Z jednej strony mógłby się teraz wymknąć, lecz z drugiej do głosu doszło sumienie. Smok może i był bezczelnym Smokiem, który odrzucił Pawie zaloty, aczkolwiek bez przesady. Posiadał serce i nie obce mu było uczucie współczucia. Nie mógłby tak po prostu odejść. Nie potrafił. Po wzięciu głębokiego wdechu Yeongho podszedł bliżej swojego zrozpaczonego Pana. Usiadł tuż obok i niewiele mówiąc, bah, nawet nie pytając się o zdanie, objął go swoim ramieniem i po prostu przyciągnął bliżej siebie. Starał się nawet zachęcić Feniksa, by ten oparł głowę o jego ramię, podczas gdy obejmująca dłoń czule masowała trzymane ciało. Koreańczyk cały czas milczał, nie dlatego, że nie chciał nic mówić. Raczej uznał, że w tego typu chwili słowa były zbędne. Zwyczajnie skupił się na utrzymywaniu ciągłego kontaktu fizycznego ze swoim Panem. Najwyraźniej uznał, że będzie to najlepsze rozwiązanie.
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Pią Wrz 22, 2017 6:45 pm | |
| W stresującej sytuacji człowiek często jest gotów zrobić o wiele więcej niż normalnie. Adrenalina potrafiła uczynić cuda. Tak samo stało się z młodym Smokiem, który pod wpływem silnego napięcia wyzwolił w sobie moc, którą otrzymał wraz z wampirzą krwią. Umiejętność znikania jest bardzo przydatna, ale rzeczywiście na nic się zda w obecności wiekowego Dziecka Nocy. Wyostrzone zmysły wampira bez większego problemu wychwycą obecność intruza - czy to po usłyszeniu bicia serca czy przyspieszonego oddechu... Wydawać by się więc mogło, że Yeong za chwilę pożegna się ze swoimi ślicznymi, smukłymi paluszkami. Jednak nic takiego się nie stało. Głównie za sprawą faktu, że stan psychiczny Yina pozostawiał naprawdę wiele do życzenia. Śnieżny Feniks był w potwornej depresji, nie mogąc zapanować ani nad łzami, ani nad żałosnym szlochaniem. Kiedy płakał, aż się cały trząsł. Co go mogło doprowadzić do takiego stanu? Odrzucenie przez Smoka? Czy może jednak był jakiś inny powód? Yeong na pewno chciał poznać prawdę, ale słusznie zauważył, że w takiej sytuacji lepiej się nie odzywać. Że jak na razie wystarczy kontakt fizyczny... zwykłe przytulenie i obecność. Takie drobiazgi potrafiły pomóc zrozpaczonej osobie... dawały jej pewność, że ktoś jest obok i że można liczyć na wsparcie. Początkowo Yin drgnął, kiedy poczuł bliskość drugiego mężczyzny. Tak, minęły trzy lata, więc Smok stał się prawdziwym mężczyzną w pełnym tego słowa znaczeniu - silnym i pięknie zbudowanym, dużo wyższym niż jego Pan. To było naprawdę zaskakujące, ale w tej chwili Feniks o tym nie myślał. Po prostu skorzystał z okazji i oparł głowę o ramię Koreańczyka, przysuwając się bliżej i pozwalając się zamknąć w objęciach. Cały się trząsł, wciąż płacząc. Nie wiadomo jak długo obaj siedzieli tak w milczeniu. Pół godziny? Godzinę? Czas stracił na znaczeniu. Wreszcie jednak wampir podniósł spojrzenie swoich zapłakanych i rozmazanych oczu na Smoka. - Zmężniałeś... wypiękniałeś - powiedział szeptem, siląc się przy tym na wymuszony, blady uśmiech. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Pią Wrz 22, 2017 7:48 pm | |
| Stan Yina był gorzej niż krytyczny. Mógł sobie płakać czy nawet szlochać ile chciał, ale żeby od razu trząść się jak rasowa galareta? Tu chyba nie chodziło o kolejne odrzucenie jego wdzięków, oj nie. Sprawa wyglądała na dużo poważniejszą, co z kolei mocno zaniepokoiło Koreańczyka. Wprawdzie nie przejmowały go ówczesne problemy Chińczyków i Chin – sory ziom, jestem Koreańcem – ale za to los przyszłego staruszka już tak. Stąd też siedział w milczeniu i tulił wampira, też w milczeniu, a potem pogładził delikatnie jego czarne długie włosy. Tradycyjnie w milczeniu. Sytuacja uległa zmianie dopiero w momencie nawiązania dialogu ze strony płaczącego wampira. Czarnowłosy mu nie odpowiedział, a przynajmniej nie od razu. Najpierw zajął się jego zapłakanym licem – tutaj podkreślę, że aby do tego doszło, musisz mi wpierw zaufać mój drogi Feniksie. Na chwilę zapomnij o swej wyższości, majestacie i sile. Pozwól na to, aby łagodne fale wody wprost ze smoczego królestwa obmyły srogie ślady po słonawych łzach. Czujesz? To tylko smukła ręka Koreańczyka, ściśnięta i zawinięta w gładki kawałek materiału z rękawa ocierała blade lico z ostałych się nań kropel i śladów. Prócz tego zmyła kilka niepożądanych miejsc rozmycia się czarnego tuszu. Dzięki temu Śnieżny Feniks wyglądał o niebo lub dwa nieba lepiej. - Widzę spodobała Ci się ozdoba do włosów. Pasuje do Ciebie. – wymruczał w sugestywnym, głupim, a może nawet odważnym przejściem na ty. Czy słusznie? Szybka kalkulacja; obserwacja stanu fizycznego i psychicznego wampira, sposób jego wypowiedzi, wymuszony uśmiech… Wnioski? Ryzyko zejścia z formy grzecznościowej było ryzykiem koniecznym i wartym dźwignięcia. Bilans potencjalnych strat był stosunkowo mały i wychodzący na plus dla Smoka. Z tego powodu kontynuował dalej. - Nie płacz. Dostojnym Feniksom nie wypada płakać. Ich łzy są zbyt cenne. – nie ważne czy Yin go posłucha czy nie. Koreańczyk uparcie przecierał wszystkie spływające ze skośnych ocząt łzy, byleby tylko przestały szpecić jego wyjątkowo niewinne dziś lico. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Sob Wrz 23, 2017 11:00 am | |
| Smocza cierpliwość popłaciła, bo Yin zdecydował się wreszcie nawiązać kontakt wzrokowy i niepewnie rozpocząć rozmowę. Skąd ta niepewność? Była ona oczywiście efektem depresji Feniksa, ale również w grę wchodziło zaskoczenie. Otóż wampir przez trzy lata nie zbliżał się do Yeonga, więc był mocno zaskoczony tym, jak bardzo jego sługa się zmienił. A oprócz tego tęsknił za bliskością swojego pięknego Kwiatu, lecz głośno tego nigdy nie powie. Z resztą... w obecnej sytuacji nie musiał mówić. Jego pragnienie obecności Smoka było widoczne gołym okiem. I może dlatego zraniona Ptaszyna zaufała swojemu słudze, pozwalając otrzeć łzy ze swojej twarzy. Tych łez było bardzo dużo, a początkowo wciąż napływały nowe. Jednak wreszcie udało się otrzeć wszystkie, tym samym przywracając Yinowi część jego dawnego majestatu. Wobec tych wszystkich wydarzeń, bezczelne przejście na ty nie zrobiło na Feniksie aż tak negatywnego wrażenia, jak miałoby to miejsce w normalnych warunkach. W smutnych oczach Yina dało się jedynie dostrzec coś w rodzaju zaskoczenia czy nawet zmieszania i zakłopotania. Świętego oburzenia czy gniewu nie stwierdzono. - Zbierałem je wszystkie - potwierdził wampir, odruchowo sięgając smukłymi palcami do przepięknej szpili we włosach - Pamiętałeś, że nie toleruję srebra... to miłe. Domyślał się, że Yeong wyciągnął tę informację od innych ghuli. Ale to nawet dobrze. Nie byłoby chyba gorszej gafy niż podarować srebrny przedmiot wampirowi uczulonemu na Metal Księżycowy. - Ty również byś zapłakał, gdybyś się dowiedział, że zginęło to, co było ci drogie - westchnął Yin, prostując się i samemu ocierając twarz - To koniec, Złoty Kwiecie. Po raz drugi jestem zmuszony patrzeć na upadek rządzącej dynastii... lecz tym razem wraz z nią upada całe cesarstwo. Było mu trudno o tym mówić, ale gdy tylko się przełamał, poczuł ogromną ulgę. Dobrze jest się tak komuś wygadać z tego, co leży ci na sercu. - Próbowałem uratować sytuację... od kilku miesięcy się nad tym głowiłem, ale to wszystko mnie przerosło. Wojna i chaos to tylko kwestia czasu. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Sob Wrz 23, 2017 12:15 pm | |
| Zebranie resztek boskiego jestestwa Yina nie było łatwe. Na całe szczęście urocze ptaszysko wzięło się w garść, dzięki czemu kruche szkło osobowości przestało się w końcu sypać. To z kolei zmotywowało Wodnego Smoka do połączenia ze sobą wszystkich elementów, aby na powrót przyjęły formę mocno umiłowanej przez niego perły. Wspominałem Wam już kiedyś o chciwości? Teraz macie tego idealny przykład. Niezależnie od tego JAK bardzo Kim szanował i cenił swego Pana, tak jeszcze bardziej szanował, cenił i miłował jego unikatowe jestestwo. Pominąwszy więc dobre chęci – pod ich błękitną falą ciepłej wody, skrywała się ta o wiele zimniejsza, głębsza i bardziej zdradziecka. Co raz wpadło w gadzie łapy na zawsze w nich pozostawało. Wybacz ptaszyno, to naprawdę nic osobistego. - Pamiętam wiele rzeczy. – odparł pozwalając Chińczykowi na swobodne przetarcie lica. W tym celu oddał mu trochę jego prywatnej przestrzeni, chociaż nadal starał się być stosunkowo blisko – dłoń nieustannie gładziła delikatne ramię Feniksa celem ciągłego dostarczania mu poczucia bezpiecznej bliskości drugiego mężczyzny. Sam wampir w każdej chwili mógł ją odtrącić lub dalej zezwalać na subtelną pieszczotę. Cofnął ją dopiero w momencie wypowiedzenia dalszych słów. - Masz rację. Zapłakałbym, nie. Ja płakałem, kiedy obdzierano mój dom z niepodległości, kiedy doszło do konfliktu, gdy rodziny zaczynały ubożeć, a dzieci żebrzące na ulicach stały się codziennością. Wtedy płakałem będąc jednym z takich szczeniaków. Mimo to się nie poddałem. Skoro ktoś taki jak ja dał radę umknąć do Chin, to czemu ktoś taki jak ty miałby się teraz poddać? Niewiele jest mi wiadome odnośnie Chin. Niemniej jednak czy naprawdę sądzisz, że szlochanie we własne dłonie w czymś Ci pomoże Śnieżny Feniksie? Jeśli to coś dla Ciebie znaczy to wiedz jedno. W moich oczach nadal masz możliwość zmiany. Być może cesarstwa nie odbudujesz, tym nie mniej nadal masz możliwość manipulacji ludźmi tak, aby choć w niewielkim stopniu poszli w dobrym kierunku. – w tym momencie ghul mówił trochę na pałę. Niestety, ale naprawdę się nie orientował w obecnej sytuacji Chin i nic nie wskazywało na to, aby coś w tym kierunku zmienić. Już o tym kiedyś Wam mówiłem. Yeongho był Koreańczykiem i nawet jeśli spędził kilka ładnych lat w Chinach… No dobra. Pod jakimś minimalnym względem były dla niego jak drugi dom. Problem w tym, że ten dom zamieszkiwało jednocześnie bydło z Qing. To dosyć mocno ograniczało pole zaufania skośnookiego do łysogłowych. - Poza tym nie uważam, aby sytuacja była aż tak tragiczna. Jako nieśmiertelny pojęcie wojny nie jest Ci obce. Widziałeś i przeżyłeś ich zapewne bardzo wiele. Musisz zatem wiedzieć, że nawet jeśli nastąpi wojna i chaos, to po nich nastanie pokój i ład. – Azjata starał się ubrać myśl; stary nie pierdol bo przesadzasz, w jak najdelikatniejsze słowa jakie tylko potrafił. Szkopuł w tym, że nie do końca się orientował czy sposób w jaki to robił był dobry.
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Sob Wrz 23, 2017 2:35 pm | |
| Gdyby tylko Feniks wiedział, jak bardzo wpadł w oko temu zaborczemu Smokowi i jak cenną był dla niego perłą... pewnie by się mocno zdziwił. Bo jak na razie Yin mylnie sądził, że nie znaczył nic dla swojego sługi. Zinterpretował jego odrzucenie jako kompletny brak zainteresowania swoją osobą. Początkowo sądził, że był zbyt mało atrakcyjny dla Yeonga, ale potem stwierdził, że jest to po prostu niemożliwe. Uznał zatem, że Koreańczyk po prostu nie gustuje w mężczyznach, co było najbardziej logicznym wyjaśnieniem. Cierpiał potwornie z tego powodu i postanowił, że łatwiej mu będzie znieść porażkę, jeśli będzie unikał Smoka. W końcu nic nie denerwuje bardziej niż spoglądanie na drogocenny klejnot zza szyby, wiedząc, że nigdy się go nie dotknie. Och, jakże mocno się pomylił Yin w swoich osądach... W słowach sługi płynęła ogromna, typowa dla smoków mądrość. To już nie było młode i naiwne pisklę, tylko prawdziwy dojrzały przedstawiciel tej szlachetnej rasy. Zadziwiał Feniksa swoją mądrością i chłodną analizą sytuacji. - Masz rację... skoro ty dałeś radę się podnieść, ja również powinienem. Zwłaszcza, że nie pierwszy raz spoglądam na okropieństwa spisków i wojen. Jestem już stary i nic nie powinno mnie ruszać, a jednak... - wampir westchnął cicho, po czym poprawił rękawy swojej szaty w dość nerwowym odruchu - Boję się zmian, Złoty Smoku. Jeżeli już nie będzie cesarstwa, to co będzie z Chinami? Prawie pół tysiąca lat temu obiecałem sobie, że będę strzegł Chin... że będę ich niewidzialnym strażnikiem po wieczność. A teraz zawiodłem. Wszystko się zmieni, a ja jeszcze nigdy nie widziałem tak drastycznej zmiany. Nie potrafię przewidzieć, czy po tej burzy nadejdzie ład, czy nie. Czuję się... potwornie zagubiony. To było naprawdę wiele, że Yin przyznał się do swojej słabości. Ale w tej chwili już nie ruszała go etykieta ani utrata twarzy. Yeong już wystarczająco zobaczył, kiedy zastał go płaczącego. Czy mogło być gorzej? - Tak bardzo brakowało mi smaku twojej krwi. Czy zechcesz mi ją dać? Co za niezwykle grzeczne i uniżone pytanie! Takie kompletnie nie w stylu Feniksa. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Sob Wrz 23, 2017 3:20 pm | |
| Nie łam się stary, wszystko będzie dobrze - mniej więcej taki przekaz wynikał z słów wypowiedzianych przez Kima. Przez myśl mu nie przeszło, że zabrzmiał jak prawdziwy mądry Smok. No jasne, do głupich się nie zaliczał, ale żeby od razu wielki mędrzec? Powiem szczerze, że poszła mocna nadinterpretacja, ewentualnie nieświadome działanie ze strony Pana Bezczelnego. Stawiam na dwie opcje po 50% każda. Nieważne. Tak czy siak Koreańczykowi było niezmiennie miło mogąc chłapnąć kilka pochwał od swojego Pana. W zamian zaoferował mu swoją pomoc, ramię wsparcia oraz najszczerszy, najniewinniejszy i najpiękniejszy uśmiech na jakim kiedykolwiek zdołał kogoś obdarować. Chyba jedynie ojca, gdy ten dał mu w końcu spokój z marudzeniem. Heh, pomyśleć, że gówniarz miał już dziewiętnaście lat, ale hej! Pewne rzeczy się nie zmieniają, w tym wypadku łagodność lica no i charakterystyczne szczenięce spojrzenie. Ponadto dzięki papciu za wyrozumiałość i zerowy nacisk na szukanie sobie żony. To byłaby trauma. - Ojciec opowiadał mi kiedyś, jak jego ojciec i ojciec jego ojca wspominali dawne czasy. Dla Ciebie to chwila, dla nich zaś całe lata, ale wracając. Czy Korea upadła, gdy nadszedł kres Okresu Balhae i Zjednoczonej Silli? A kiedy nastał kres okresu Goryeo? Dynastii Joseon? Czy Korea przestała istnieć tylko dlatego bo utraciła swoją niepodległość? Nie. Nadal istnieje i będzie istnieć, tak długo, jak długo chodzą po tym świecie jej dzieci. Myślę, że bardzo podobnie będzie z Chinami. Widziałeś wiele zmian w miejscu swoich narodzin. Nie obce Ci są wzloty i upadki prawda? Ten upadek jest bolesny, ale przecież nie oznacza końca. Jeden z Twoich ghuli raczył mawiać; aby coś się zaczęło, musi się wpierw zakończyć coś w zamian. Chiny nie przestaną istnieć, po prostu się zmienią. – Smok cały czas starał się mówić cicho i spokojnie. Ponadto uparcie podtrzymywał kontakt wzrokowy między sobą, a Chińczykiem. Prócz tego starał się go co jakiś czas trącać, aby pozbył się w końcu kwaśnego wyrazu z twarzy. Nie pasował mu. - Nie słyszę, aby ktokolwiek lub cokolwiek twierdziło w podobny sposób. To są tylko i wyłącznie Twoje słowa. Wmawiasz je sobie uparcie zamiast spojrzeć w otwartą przestrzeń przed sobą. – przerwał, aby nabrać powietrza do płuc. To co zamierzał za chwilę powiedzieć nie było wybitnie miłe. Miało za zadanie ocucić poległego Feniksa i zmusić go do rozpostarcia postrzępionych skrzydeł. - Mówisz, że boisz się zmian, choć nie próbujesz ich nawet zrozumieć. Cały czas idziesz pod prąd zamiast mu się poddać i iść wraz z nim. Nie bój się wejść w oko cyklonu. Wbrew pozorom tam jest najbezpieczniej. Przeczekaj, obserwuj, a potem napawaj się rześkim powietrzem, jakim my dzieci cieszymy zaraz po przejściu deszczu i powiedz, że nie jest on przyjemny. Może to trwać dni, tygodnie, miesiące, a nawet lata, niemniej jednak fale oceanu zawsze doprowadzą Cię na ląd. – dokończył i zamilkł. Chyba poczuł się trochę wyczerpany długą przemową, ale to nic. Koreańczyk był na tyle silny, aby kiwnąć głową, a następnie odchylić ją lekko na bok. Widzisz Feniksie? Odsłaniam przed Tobą swoją gardziel. Potraktuj to jako prezent. Ostatnio ugryzłeś mnie bez mojego przyzwolenia. Wciąż to pamiętam. Niemniej teraz Ci na to zezwalam zatem bierz co chcesz tylko na litość bosko – jajeczną. Przestań się w końcu mazać! Gdzie Twój majestat! I niech to do Ciebie w końcu dojdzie ty zakuta pało... To że nie dał mu się "zdobyć" wcale nie oznaczało, że był dla niego obojętny, ale to już wiemy prawda? |
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Nie Wrz 24, 2017 1:50 pm | |
| Jak tu nie dokonać nadinterpretacji, kiedy Smok co chwilę rzucał bardzo mądre teksty o upadkach wielkich dynastii? Takie długie przemowy zrobiły na Yinie ogromne wrażenie, więc nie ma się co staremu wampirowi dziwić, że uznał swojego podopiecznego za jakiegoś mędrca. Z resztą... przez ostatnie trzy lata w ogóle z nim nie rozmawiał, więc można śmiało powiedzieć, że go nie znał. Przykre to, ale prawdziwe. - Z prądem płyną tylko martwe ryby - odpowiedział Feniks, spoglądając już dużo pewniej na swojego rozmówcę. Wyprostował się i rzeczywiście sprawiał wrażenie bardziej podbudowanego. A może tylko udawał? Z tymi Chińczykami nigdy nie było nic wiadomo. - Jednak kiedy rzeka ma zbyt silny nurt, rzeczywiście czasami warto się mu poddać. Być może powinienem przestać brać wszystko do siebie. Niestety to nie przychodzi tak od razu... potrzeba mi czasu, aby przywyknąć do pewnych zmian i je zaakceptować. Zwłaszcza tak drastycznych zmian - i w tych słowach wydało się, że Yin tak nie do końca zgadzał się ze słowami Smoka. Bardzo starał się do nich dostosować, ale rzeczywiście tak wiekowa istota musi mieć więcej czasu, aby przełknąć niektóre zmiany. Taka prawda. W dodatku dochodził do tego legendarny, chiński opór i mamy mieszankę wybuchową. Stary wampir był oczarowany pięknym uśmiechem swojego sługi, ale chyba o wiele bardziej zachwyciło go to ufne udzielenie dostępu do apetycznej szyi. Och tak... cudowna, smakowita i ciepła krew to było coś, czego było Yinowi trzeba. Nic tak dobrze nie działa na depresję jak porządny trunek, prawda? W dodatku Feniks od wielu dni się nie pożywiał i na domiar złego używał często swoich mocy. Potrzebował więc tej krwi jak ryba wody. Przysunął się do Smoka, zamykając go w swoich objęciach. Jak zwykle wplatał w akt pożywiania się mnóstwo czułości - i stąd właśnie zaczął od składania delikatnych pocałunków na szyi sługi. Ukąszenie nastąpiło chwilę później... charakterystyczne, nieco bolesne ukłucie, a zaraz po nim fala ogromnej przyjemności. Wampir wydał cichy pomruk, łapczywie wypijając smakowitą krew. Coś tu było nie tak. Yin nigdy nie pił tak chciwie i żarłocznie, bo zawsze starał się przeciągać moment pożywiania się w nieskończoność. Czyżby w grę wchodził jego długi post? A może sam fakt, że kosztował słodkiej krwi Smoka po raz pierwszy od trzech lat? Nie wiadomo. Jedno było pewne - wampir powinien już dawno przestać, a on wciąż pił. Piękny, Złoty Kwiecie... jesteś cudowny i mądry, ale nigdy nie będziesz mój. A skoro nie możesz być mój, nie będziesz należał do nikogo. Dlatego powinieneś umrzeć. W dodatku ujrzałeś mnie w chwili mojej największej słabości, płaczącego i pokonanego... to niewybaczalne. Nie bój się. Śmierć zadana poprzez wampirzy Pocałunek jest bardzo przyjemna. Ani się nie obejrzysz, a zaśniesz w moich ramionach. Nie będziesz już musiał cierpieć, żyjąc na tak potwornym świecie pozbawionym dawnych, cesarskich ideałów... Kiedy Yin skończył pić, oderwał się od Smoka i spojrzał na niego uważnie. To był błąd. Bo gdy tylko zagłębił się wzrokiem w te piękne, gasnące oczy... poczuł dziwne i niezrozumiałe ukłucie w sercu. Nie potrafił tego znieść. Czuł, że ten widok na zawsze wypali mu dziurę w duszy. Czy będzie potrafił żyć z tym przez wieczność? Nie... nie potrafił. Dlatego brutalnie przegryzł swój nadgarstek, rozszarpując kłami żyłę i przycisnął obficie krwawiącą ranę do ust umierającego chłopaka. Pij... proszę pij... musisz przeżyć. Tak piękny kwiat nie może zwiędnąć. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Nie Wrz 24, 2017 3:05 pm | |
| Smok nie do końca zgadzał się ze słowami Feniksa. W jego oczach wyglądało to troszeczkę inaczej, co jednak nie oznaczało, że uparcie trwał przy swoim. Był bardzo młody i niedoświadczony w wielu kwestiach, co w porównaniu z mądrością i doświadczeniem wiekowego wampira stawiało go na przegranej pozycji. Niemniej jednak nasz młodociany Smok się nie poddał. Dalej starał się wesprzeć roztrzęsionego wampira, jednocześnie i myślę, że trochę cwanie, czerpiąc z jego mądrości pełnymi garściami. Proste prawda? Zasada równowartej wymiany. Feniks mógł mieć zatem pewność, że jego słowa nie pójdą na marne. Nie mówię, że akurat teraz, aczkolwiek zanurzone w głębokiej tafli oceanicznego bezkresu w końcu dotrą do spoczywającego na samym dnie Smoka. Jedno ze zdań wyjątkowo zapadło Koreańczykowi w pamięć, mianowicie to odnoszące się do niemożności przywyknięcia do pewnych zmian. Światło czerwonej lampki zaczęło bzyczeć lekko uporczywym dźwiękiem. Najwyraźniej istota nieśmiertelności prócz swoich atutów posiadała także wiele wad. Trochę przeraziły one czarnowłosego, tym nie mniej zamiast się wycofać, w spokoju poczekał na dalszą część słów, które jak widać nigdy nie padły. Nic nie szkodzi. To co się stało potem w zupełności zrekompensowało cierpliwość młodego Smoka. Klatka ramion oraz liczne pocałunki jak zwykle zaskakiwały młodego Kima. Dotychczas starał się przed nimi bronić, lecz dziś było inaczej. Jakby poddany działaniu magicznego uroku, odchylił głowę na bok, a potem mruknął melodyjnie niską barwą swego głosu. Przymknięcie oczu, przygryzienie dolnej wargi ust, przyspieszony puls oraz czułe, aczkolwiek pewniejsze przyciągnięcie do siebie Yina ewidentnie świadczyło o smoczej przychylności i jego chęci podzielenia się słodką krwią. Ból ugryzienia znaczył tyle co nic. O wiele ważniejsza była późniejsza przyjemność. Jesteś na mnie zły. Nie. Czujesz zazdrość, choć tak naprawdę nigdy nie miałeś ku niej żadnych podstaw. Głupi Feniks. Obraziłeś się na mnie tylko dlatego, ponieważ Cię odtrąciłem, a potem postanowiłeś się odsunąć sądząc, że nie interesują mnie mężczyźni. A skąd Ty to mogłeś wiedzieć? Skąd ja mogłem o tym wiedzieć skoro nigdy… Nieważne. Teraz już jest za późno. Zaczynasz pić. Dobrze więc. Pij dalej. Chłopak zaczął słabnąć. Siła jego mięśni i obejmujących Yina ramion stopniowo malała. Koniec końców pobladłe dłonie opadły bezwiednie na ciało lub zawisły w powietrzu. Iskra życia przygasała, a mimo to urzekający uśmiech na dziecięcej twarzy trwał nadal. Nie drgnął nawet w momencie zatrzymania się na krańcu dwóch światów. Oh? A więc to już. No dobra. Może w następnym życiu będzie mi lepiej? – pomyślał po czym nagle odwrócił się w tył. Nie powinien był tego robić. Ociężałe powieki otworzyły się. Osłabiony Koreańczyk spojrzał na Yina no i na jego nie wiedzieć czemu rozcięty nadgarstek. Ostatkami sił musnął go czule ustami. To oczywiste, że nie chciał pić. Uczynił to przypadkiem, gdy ciepła krew wtargnąwszy do ust zaczęła spływać niżej. Nie masz pojęcia czy Twoje działania się powiodły. Serce chłopaka przestało bić. Nastała cisza przed burzą.
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Nie Wrz 24, 2017 4:38 pm | |
| Moment, w którym władczy z natury Smok staje się uległym i potulnym stworzonkiem - bezcenne. A właśnie taki cud miał miejsce w chwili, kiedy Yeong oddawał krew swojemu panu. Przerabiali to już wiele razy, ale po trzech latach przerwy nabrało to nowego znaczenia. Co się więc dziwić Koreańczykowi, że tak rozkosznie reagował na pocałunki i pieszczoty wampira? Niestety ten wampir pomyślał już swoje. Dokonał błędnej interpretacji, lecz za nic w świecie nie chciał zmienić swojego zdania. Uparcie sądził, że nie ma szans u Yeonga... a z chorej zazdrości postanowił go zabić. Widzisz Smoku... nie tylko ty pragniesz posiadać cenną perłę wyłącznie dla siebie. Feniksy również potrafiły być bardzo zaborcze. A zwłaszcza białe Feniksy. Wszak biel była kolorem śmierci, o czym na pewno już zdążyłeś się dowiedzieć po tylu latach pobytu w Chinach. Śmierć nadeszła bardzo szybko. Osłabiona ofiara znalazła się na cienkiej granicy między światami... a wampir zdecydował się ją odratować. To niesłychane, że tak wiekowa istota potrafiła jeszcze odczuwać wyrzuty sumienia, ale najwyraźniej Yeong był kimś wyjątkowym dla Yina. To już dało się wyczuć tamtej pamiętnej nocy, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Feniks z napięciem obserwował jak umierający chłopak instynktownie wypija podaną mu krew. Podtrzymał głowę śmiertelnika, ułatwiając mu tym samym zadanie. Kilka życiodajnych kropel spłynęło do ust Smoka. A potem... nastała przejmująca cisza. Serce przestało bić. Wampir nerwowo nasłuchiwał, lecz nie udało mu się wychwycić nawet najcichszego uderzenia. Nie... to nie może być prawda. Co mogło pójść nie tak? Yin zrobił wszystko dokładnie w taki sposób, jak zaobserwował u swojej Matki. Dlaczego teraz nie zadziałało? Spóźnił się? Zabrał za dużo krwi? Przez dłuższą chwilę wampir spoglądał z niedowierzaniem na uśmiechniętą twarz Yeonga. Chłopak wyglądał, jakby spał i śnił jakiś przyjemny sen. Lecz on nie śnił. On umarł. Gdy tylko Feniks zdał sobie z tego sprawę, przycisnął zwiotczałe ciało do siebie, tuląc je mocno. Wydał przy tym żałosny krzyk, który szybko się złamał i przeszedł w szloch. Po policzkach Yina ponownie spłynęły łzy. - Co ja zrobiłem...? - załkał, tuląc martwego Smoka i głaszcząc go po włosach. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Nie Wrz 24, 2017 6:07 pm | |
| No właśnie. Coś ty najlepszego uczynił? Ja Ci powiem. Zmusiłeś Smoka do odwrócenia się w tył. Śmierci to się nie spodobało, a jeszcze mniej zachwycił ją Twój czyn drogi Feniksie. Bezkarne wyrwanie duszy z kościstych łap wszechmocnej nigdy nie kończy się dobrze. I dziś było nie inaczej. Ciało Koreańczyka zdawało się być całkowicie martwe. Nic dziwnego, że Yin po raz kolejny zaczął nadinterpretowywać pewne rzeczy. Inni na jego miejscu zachowaliby podobnie i w bardzo podobny sposób nie raczyliby zwrócić uwagi na pewien dość istotny szczegół. Otóż czarnowłosy dziwnym trafem nie tak do końca był martwy. Spytasz mnie czemu? A spójrz proszę na jego lico. Ja wiem, że wszelkie procesy rozkładu zachodziły dopiero po kilku godzinach, aczkolwiek czy to nie dziwne, że skóra nadal posiadała swój mlecznobiały kolor? A temperatura? To nie przypadek mój drogi przyjacielu. Ciepło, którym się z nim dzieliłeś to jedno, lecz ewidentnie z ciała biło kolejne. W dodatku nikły ruch gardzieli i poruszające się na bok gałki oczne. To na pewno nie jest przypadek. Pierwsze drgnięcie nastąpiło kilka minut po zgonie. Ghul zacisnął palce prawej dłoni. Następne przyszło minutę po pierwszym, a trzecie już dwie po poprzednim. Po nich doszło wznowienia akcji serca. Z początku biło bardzo wolno, potem coraz szybciej, szybciej i szybciej. Swoim rytmem przypominało stukoy końskich kopyt w galopie. Czarnowłosy drgnął raz jeszcze, a potem otworzył usta. Krótkie stęknięcie wskazywało na chęć łapczywego zaczerpnięcia powietrza. Bezskutecznie. Zaciśnięta gardziel mu na to nie pozwoliła. W rezultacie chłopak uniósł ręce i zacisnął je mocno na białym materiale szaty Yina. - Pali…- zdaje się, że próbował coś powiedzieć. Chyba. Nieważne. Po kilku minutach Smok się przebudził – szeroko otwartym ślepiom daleko było do ludzkich. Z czarnych stały się przeraźliwie żółte o mocno zwężonej źrenicy. Znów sapnął przez rozchylone usta. Widzisz? Nie? No to spójrz bliżej. Wystarczyła chwila, aby para zębów Koreańczyka uległa transformacji – i tutaj ich ludzki odpowiednik ustąpił miejsca czemuś nadprzyrodzonemu – kły uległy wydłużeniu i automatycznemu wysunięciu. Palce zacisnęły się mocniej. Sam Yeongho sapnął i wciągnął powietrze „mocniej”. W mgnieniu oka ból transformacji rozszedł się po całym ciele. Było ono nienaturalnie gorące, spięte i naznaczone wyraźnym zarysem wszystkich żył. Śmierć uparcie starała się z tym walczyć, lecz na próżno. Mocne wygięcie się ciała Koreańczyka w łuk i... Potem nastała cisza. Zniknęły ślady żył, a rytm serca się ustabilizował. Stał się cichy i rytmiczny, prawie niedosłyszalny dla ludzkiego ucha. Demoniczne ślepia. Nie. Całe demoniczne tj. mocno zniekształcone lico spojrzało na potencjalną ofiarę. Zdezorientowany, dziki i głodny, a do tego mocno podirytowany intensywnością docierających bodźców z zewnątrz. To już nie był ten sam Kim Yeongho co wcześniej. Teraz jego jedynym celem było zaspokojenie głodu, a ten był niestety palący. Koreańczyk jeszcze nic nie zrobił. Jeszcze. Bez wątpienia widział w Yinie smakowitą przekąskę, aczkolwiek w trosce i przy ostatku własnego jestestwa, starał się siebie powstrzymać. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Wto Wrz 26, 2017 5:30 pm | |
| W chwili poważnego rozstroju emocjonalnego trudno było myśleć racjonalnie. Człowiek był skory do popadania w przesadne skrajności... wampir również. Yin znów popełnił ten błąd, że postrzegał świat po swojemu, wedle swoich interpretacji. Takie podejście kiedyś go zgubi, to było pewne. A na razie sam sobie sprawił mnóstwo bólu, sądząc, że zabił Smoka. Można się było pomylić. Martwy człowiek jest ciepły jeszcze przez jakiś czas, podobnie sprawa ma się ze zdrowym kolorem skóry. Jednak czy u trupa nadal biłoby serce i poruszały się gałki oczne? Otóż nie. Feniks pogrążony w rozpaczy początkowo tego nie zauważył, ale gdy tylko Yeong zaczął się poruszać i łapczywie chwytać oddech, wszystko stało się jasne. Nie umarł. Mało tego... przemiana już się rozpoczęła, o czym świadczyły te niepokojące skurcze oraz demoniczny kolor oczu. I oczywiście kły... piękne, długie kły prawdziwego drapieżcy. Głodnego drapieżcy. - Ty żyjesz! - Yinowi nie było dane cieszyć się długo tym odkryciem, a to dlatego, że musiał zadbać o pożywienie dla nowonarodzonego wampira. Nie chciał skończyć jako przekąska. Z resztą to i tak cud, że Smok się na niego nie rzucił. - Zaraz zaspokoisz swój głód. Wytrzymaj jeszcze trochę - po tych słowach Feniks otarł twarz z łez i ostrożnie ułożył Koreańczyka na macie. Sam podniósł się i skierował w stronę drzwi. Już się wydawało, że po prostu odejdzie i zostawi wygłodniałego wampira na pastwę losu, lecz tak się nie stało. Yin zapraszająco otworzył drzwi na oścież i zawołał swoich służących. Czwórka ghuli zjawiła się niemal natychmiast, wyraźnie zaskoczona tym, że ich Pan zechciał się z nimi zobaczyć. Och, biedni nieszczęśnicy... - Częstuj się moje Dziecko... nie krępuj się - zamruczał Feniks, cofając się w bok, by przypadkiem głodny wampir nie rzucił się na niego. Uśmiechnął się samym kącikiem ust, wyraźnie rozbawiony obrazkiem uciekających ghuli i walczących o życie. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Wto Wrz 26, 2017 6:18 pm | |
| Przebudzenie się świeżo przemienionego człowieka było tylko kwestią czasu. Podobnie się miała sprawa głodu. To że młodziutki – nawet kurna nie roczny – nieśmiertelny bobas nie rzucił się na swojego stwórcę było dziełem przypadku, szczęścia lub zwykłej cząstki jestestwa, która zdawała się minimalnie blokować pierwotne instynkty drapieżnika, aczkolwiek nie na długo. Odłożony ostrożnie na matę wampir syknął. Nie, nie był zły, raczej piekielnie głodny. Jeszcze starał się hamować, chociaż każda kolejna próba przychodziła o wiele trudniej niż poprzednia. Koniec końców Koreańczyk zatracił się w swej nieokiełznanej dzikości. Całe szczęście, że Yin postanowił pozbyć się swoich ghuli i że sam zszedł gadzinie z drogi. Próba walki z ogromną siła niszczycielskiej fali nigdy nie kończyła się dobrze. Nieśmiertelny był głodny, rozgniewany, a do tego podirytowany obecnością czwórki mężczyzn. Ich oddechy, zapach… Do diabła! Już samo bicie ich serc doprowadzało młodego drapieżnika do białej gorączki. Nie wytrzymał. Wystrzeliwszy jak torpeda rzucił się na pierwszą ofiarę. Biedak padł na ziemię i dość szybko dokonał żywota – rozjuszona bestia niemalże natychmiast wbiła świeżo ukształtowane kły w pulsującą część na szyi chłopaka. Krew trysnęła silnym strumieniem. Spytasz czemu? Powiedzmy, że pierwsze dziabnięcie wyszło Kimowi trochę nie udolnie. W rezultacie zamiast się posilić, sporo zmarnował no i przy okazji zabił pierwszego człowieka. Nic nie szkodzi. Oblizawszy brudne usta – nawet w takim stanie wyglądał seksownie – ruszył za drugą, tym razem już uciekającą ofiarą – bah i powalenie lub raczej przygniecenie do ściany. Tym razem Koreańczyk zaatakował… od tyłu. Druga próba wbicia się w delikatną gardziel wyszła lepiej niż poprzednia. Dzięki temu młody nieśmiertelny zmarnował o wiele mniej posoki niż przy pierwszym podejściu. Głód malał z każdą chwilą, chociaż to nadal nie było to. Podirytowany i wciąż głodny Smok odrzucił zwłoki na bok. Trzeci z ghuli zaczął po prostu uciekać. Próbował się nawet schować przy pomocy niewidzialności, lecz trochę nieudolnie. Wyostrzone zmysły wampira od razu zlokalizowały uciekiniera. Bah! Tego zaczął podduszać, a że nie panował nad siła uścisku własnej kończyny… Można powiedzieć, że prawie go zabił. Przed zmarnowaniem trzeciej człowieczyny uchronił wampira głód. Niczym młode i szybko uczące się pisklę osuszył ofiarę poprzez poprawne tym razem, pełne i cholernie przyjemne wkłucie się bezpośrednio w ciało śmiertelnika. Oh drogi Yinie. Jeśli go teraz obserwujesz, to możesz sobie wyobrazić, jak bardzo skryte pod cieniutką warstwą odzienia mięśnie zaczęły się napinać w momencie otulenia Twego ex ghula klatką silnych ramion w iście zabójczym uścisku. Czyż nie było to podniecająca? W dodatku zapach i widok wszechobecnej krwi. Wodny Smok był dziś wyjątkowo okrutny, a wody jego królestwa szkarłatne jak najszlachetniejszy rubin. Czwarty, a zarazem ostatni z ludzi zmarł, chociaż nie ze względu na utratę krwi. Kim chciał się po prostu wyładować. Przykre, ale prawdziwe. Wybacz stary. To nic osobistego – wampir po prostu dogonił i obezwładnił wpierw uciekającego, a potem chcącego się bronić człowieczynę. Mógł uważać się za szczęściarza ponieważ w przeciwieństwie do innych zginął bardzo szybko, poprzez zmiażdżoną krtań. Po dokonaniu masakry wzburzone wody ucichły. Pozostał tylko smród krwi, martwe ciała oraz mocno zdezorientowany młody wampir.
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Pią Wrz 29, 2017 6:48 pm | |
| Nowonarodzony głodny wampir... nie było groźniejszej siły. Yin doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak wygląda pierwsza chwila po przemianie. Mimo, że minęło tak wiele lat, Feniks wciąż pamiętał swoją pierwszą noc i palący głód, który nim targał. Gdyby Matka nie zapewniła mu pożywienia, pewnie rzuciłby się na nią. Wydanie czwórki ghuli głodnemu wampirowi to czyste marnotrawstwo. Ciężko bowiem w dzisiejszych czasach o dobrego i wiernego sługę. Jednak Yin zdecydował się na tak drastyczny krok... i raczej nie dlatego, że chciał porządnie nakarmić swojego Potomka. Po prostu uznał, że służba nie będzie mu już potrzebna... nie tam, dokąd miał zamiar odejść. Ale o tym za chwilę. To oczywiste, że stary wampir patrzył na to dzieło zniszczenia. Patrzył, analizował i oceniał. Był pod wrażeniem, że młody Smok tak szybko potrafił zadać śmierć. To, że przy pierwszej ofierze zmarnował mnóstwo krwi, nie było niczym nadzwyczajnym. Młode wampiry zawsze bałaganiły. Jednak każda kolejna ofiara była uśmiercana w coraz doskonalszy sposób. A ostatnia... to było najbardziej zaskakujące. Feniks nie spodziewał się, że Yeong zabije dla samego rozładowania się. To oznaczało, że młody miał tendencję do wpadania w naprawdę silny szał. Trzeba to zapamiętać i pilnować się do następnego razu. O ile to nastąpi. Gdy było już po wszystkim, Yin podszedł do zdezorientowanego wampira. Oparł dłoń o jego ramię, trochę w ojcowskim geście. Następnie odetchnął głęboko, napawając się wszechobecnym zapachem krwi. To było jak porządne, duszące perfumy. Ciężki zapach, który z początku zachwycał, ale na dłuższą metę potrafił drażnić. - Teraz widzę, że sobie poradzisz... To było doskonałe. Nie bez powodu w Chinach powiada się, że Woda jest najgroźniejszym ze wszystkich żywiołów. Wzburzona była nie do opanowania i stawała się nieprzewidywalną, niszczycielską siłą. A przy tym była dużo trudniejsza do zatrzymania niż ogień. Wodny Smok zrobił na swoim Stwórcy ogromne wrażenie. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Pią Wrz 29, 2017 7:57 pm | |
| Młody wampir narobił strasznego bałaganu. Co więcej sam również wyglądał nie lepiej – spływająca krew stopniowo naznaczała mlecznobiałą skórę cieniutką linią idącą od ust, przez brodę, aż po gardziel, która nieustannie przełykała ostatki cennego napoju. Smok zaczął się powoli uspokajać, o czym świadczyły zmieniające się z żółtych na czarne ślepia oraz twarz, która stopniowo ulegała modyfikacji, aż nie przybrała bardziej ludzkich kształtów wraz z delikatniejszymi rysami. - Co… Co się stało? Dlaczego oni nie żyją. Czemu krzyczysz? – fala tsunami zdawała się opaść, tym niemniej morska woda nadal była bardzo niespokojna. Salwa pytań, którymi Kim zaatakował ojca ewidentnie wskazywała na poważną dezorientację młodego oraz niepokój spowodowany nagłym wyostrzeniem się wszystkich zmysłów na raz. Ilość bodźców oraz sama częstotliwość odczuwania była przerażająca. Dobrze, że Yin postanowił stanąć u boku potomka, a także uspokoić go gestem ułożenia dłoni. - Powiedziałeś „częstuj się moje dziecko”. Dlaczego? Przecież służyli Ci wiernie. – na twarzy młodzieńca pojawiło się zwątpienie. Nie wyglądał najlepiej i podobnie się też czuł. Naprawdę nie chciał nikogo zabijać, a tym bardziej nie kogoś, kogo znał, z kim rozmawiał, śmiał się i sprzeczał. Ci tutaj tacy właśnie byli, Kim ich znał i to dość dobrze, chyba nawet za dobrze. Potężne ukłucie w sercu zabolało chłopaka. Ściągnął mocno brwi, a nawet chwycił się za klatkę piersiową, gdy… - Moje serce. Nie słyszę go. – odparł zaszokowany dziwnym odkryciem. Za wszelką cenę starał się zrozumieć, lecz nie potrafił. Dlaczego? – spytał w myślach. Przecież serce Yina bije nieustannie. – i dodał chwilę po spojrzeniu na twarz stwórcy, a wzrok miał bardzo niepewny, tępy i zagubiony. Widzisz mój drogi Feniksie? Z okrutnej bestii Twój syn stał się zagubioną i bardzo niepewną bestią. Teraz masz szansę podzielić się całą swoją mądrością. Dasz radę? A może wewnętrzne rozdarcie i smutek po upadku cesarstwa pochłonie Cię całkowicie?
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Sob Wrz 30, 2017 12:44 pm | |
| Dzika furia ustąpiła w końcu miejsca zdezorientowaniu i zagubieniu. Yin sporo ryzykował, że zdecydował się podejść do swojego potomka i go dotknąć, ale nie stchórzył. Postanowił przejąć odpowiedzialność za stworzenie nowego wampira... a przynajmniej jeszcze w tej chwili. Bo jak będzie potem, to się okaże. - Stałeś się taki jak ja, Yeong - powiedział Feniks półszeptem, żeby nie drażnić wrażliwych zmysłów rozmówcy. Młode wampiry miały jeszcze problem z panowaniem nad swoimi nowymi możliwościami i wiele rzeczy je oszałamiało. - Pierwsze chwile po przemianie zawsze kończą się potwornym głodem i szałem. Pozwoliłem ci ich zabić, żebyś zaspokoił swój głód. Lepiej poświęcić służbę niż samego siebie - mówił o tym tak spokojnie, bo to go w ogóle nie ruszało. Ludzie nie mieli dla niego żadnego znaczenia - Z resztą... nie będą mi już potrzebni. Tam, dokąd idę, nie potrzeba służby. Trochę to było przykre dla Smoka, zabić kogoś, z kim się zaprzyjaźnił. Wiadomo, że nie wszyscy służący Yina byli mu przychylni, ale z paroma nawiązał bliską więź. A teraz przyszło mu ich zabić. Feniks wyczuwał rozterki swojego nowonarodzonego Syna, dlatego zdecydował się powiedzieć coś bardzo okrutnego. - Lepiej by było, gdybyś się do nikogo nie przywiązywał. Wtedy łatwiej będzie zadać śmierć, gdy przyjdzie taka potrzeba. Zapewne Yin zostawiłby młodego własnemu losowi, ale kiedy zobaczył zagubienie na jego twarzy, poczuł, że mimo wszystko jest mu winien wyjaśnienia. Spojrzał mu prosto w oczy, lecz nie było to spojrzenie troskliwego ojca... raczej ten wzrok miał w sobie chłód i obojętność. Załamany i zrezygnowany Feniks nie potrafił się zdobyć na nic lepszego. - Jesteś Dzieckiem Nocy, tak jak ja. Ale nie wszystko będzie wyglądało tak samo. Twoje zmysły się wyostrzyły, siła i szybkość znacząco wzrosły... jednak nie każdy wampir potrafi idealnie udawać człowieka. Twoje serce będzie bić, lecz nie takim tempem jak u normalnego śmiertelnika. Daj sobie czas. Ciało musi przywyknąć do zmian. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Sob Wrz 30, 2017 2:39 pm | |
| Chłód słów oraz spojrzenia Śnieżnego Feniksa nie radowały nowo zrodzonego wampira. Napełniały go za to sporym niepokojem, co z kolei doprowadziło do lekkiego drżenia wszystkich mięśni ciała. Koreańczyk uspokoił się dopiero po kilku sekundach, gdy Yin pozwolił sobie na kontynuację wyjaśnienia obecnej sytuacji i statusu młodego. Nie wszystko dotarło do niego za pierwszym razem. Pomimo zdobytej wiedzy teoretycznej jeszcze za czasów bycia człowiekiem, Kim i tak część rzeczy musiał porządnie przetrawić i zrozumieć. - Uczyniłeś mnie wampirem? – wyszeptał starając się zapanować nad cholernymi zmysłami, które przyprawiły go o porządny ból głowy – jak widać nieudolnie. Zamiast całkowitego wyciszenia, młody musiał po prostu przywyknąć do innego sposobu odbierania świata. - Jak to… - mruknął chwilę po zakończeniu pierwszej wypowiedzi. Koreańczyk podszedł do najbliżej leżącego ciała. Kucnął i przyjrzał mu się dokładnie, a potem kontynuował drącym głosem przez lekko rozchylone wargi ust: - Mówisz to z taką łatwością, a przecież Ci tak zwani ludzie oddaliby za Ciebie życie. Czyli… - na myśl o tym, co chciał uczynić Yin, Kimowi, aż zaczęły drżeć mocno zaciśnięte ręce. - To równie dobrze mogłem być ja prawda? Mnie też poświęciłbyś w podobny sposób? Także byś mnie zostawił? Nie… nie odpowiadaj. Wiem, że to zrobisz. – w młodym coś pękło. Przez te wszystkie lata starał się jakoś przeprosić wampira, przekonać go do siebie i co? Nagle okazało się, że był lub miał być dla niego nic nieznaczącą zabawką, którą zamierzał w końcu porzucić lub co gorsza zostawić na pastwę głodu. Na samą myśl o tym Kima skręcało w żołądku. Pomyśleć, że uważał go za kogoś więcej. No nic. Po raz kolejny się pomylił, ale niech będzie. Nie pierwszy i nie ostatni raz zakosztuje smaku samotności. Po niespełna kilku minutach nieśmiertelny wstał i wyprostował się, aby spojrzeć centralnie w chłodne ślepia swojego ojca. - Już nie wygląda. Wciąż czuję dudnienie w głowie, jest mi żal tych ludzi, których poświęciłeś, ponadto targa mną gniew i współczucie wobec Twojej osoby. Naprawdę zamierzasz uciec? Ojcze? – podobnie jak w przypadku Yina, tak i u Yeongho pojawiły się obojętność oraz niepokojąca cisza emanująca z wnętrza dziwnie pustego spojrzenia.
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Sob Wrz 30, 2017 5:52 pm | |
| Yeongho zdążył już poznać Yina na tyle dobrze, aby wiedzieć, że ten mężczyzna był dość chłodnym osobnikiem. Jednak takiej potwornej obojętności jeszcze nigdy nie było u niego widać. W taki sposób patrzył ktoś, komu już na niczym nie zależy i kto stracił nadzieję czy nawet sens życia. Nie wyglądało to dobrze. - Tak, dałem ci nowe życie, lecz była to decyzja pod wpływem emocji. Zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem, ale po tym, co mi teraz pokazałeś... po tym jak zabijasz i polujesz, zrozumiałem, że postąpiłem słusznie - przez chwilę dało się wychwycić w głosie Feniksa coś, co brzmiało jak zadowolenie. Stary wampir był dumny ze swojego świeżo opierzonego pisklęcia, które już od samego początku okazało się zdolnym drapieżnikiem. - Dzięki temu wiem, że poradzisz sobie sam. Po tych słowach Yin zerknął w stronę swojej komnaty, gdzie wciąż jeszcze było otwarte okno. Uśmiechnął się pod nosem do siebie, ale tak jakoś blado i smętnie. Z zamyślenia wyrwało go dopiero pytanie Smoka. - Mówiłem ci już, że lepiej się do nikogo nie przywiązywać. Ludzie nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Są jedynie pionkami, które spełniają moje zachcianki. Jednak... - stary wampir zamilkł na moment, wyraźnie bijąc się z myślami - Pewien młodzieniec miał dla mnie kiedyś jakieś znaczenie. Trudno mi to opisać, ale był mi w jakiś sposób bliski. Niestety się przeliczyłem. Yin uniósł brew, słysząc wzmiankę o współczuciu wobec własnej osoby. Wyglądał, jakby nie wierzył Smokowi. - Nie uciekam... tylko odchodzę. Chcę odpocząć z dala od zgiełku, w ciszy i w zimnie. Liczę na to, że śnieg ukoi moje rany. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Sob Wrz 30, 2017 7:34 pm | |
| Yeongho faktycznie poznał wampira na tyle dobrze, aby wiedzieć, że jednak nie do końca był takim chłodnym chujem, na jakiego się kreował. Gdyby tak było, nie doszłoby do ocalenia głupiego szczeniaka, zajęcia się nim i wychowania oraz późniejszego pojenia krwią. W dodatku ten sam szczeniak nie lgnąłby do Yina jak głupi, nie kupował mu prezentów, nie zabawiał przedstawieniami i w końcu nigdy by się o niego nie martwił, tak jak teraz w komnacie, gdy siedzieli razem na łóżku, rozmawiali i pozwalali sobie na chwilę szczerości. Jeżeli jednak chińczyk tylko udawał swoją dobroć w stosunku do Smoka, to faktycznie był potworem i to w dodatku z najgorszej możliwej półki. Słowa Yina mocno uderzyły w martwe serce Koreańczyka. Głupio postąpił będąc mu wiernym niczym pies, zamiast tego mógł po prostu uciec. - A więc... – odrzekł po przełknięciu gorzkiej pigułki zwanej prawdą. – Tych sześć lat temu też zadziałałeś pod wpływem emocji? Albo nie, to nie były emocje, lecz czysty kaprys prawda? – każde kolejne słowo Yina było jak ukłucie nieprzyjemnego sopla lodu. Ból rozchodził się po całej powierzchni ciała, lecz zamiast powalić tylko podsycał wirującą falę gniewu wewnątrz Smoczego serca. Przez moment miał ochotę ją z siebie wyrzucić, jednakże po krótkim zamyśle postanowił z tego zrezygnować. Widzisz drogi przyjacielu i ojcze mój. Nie tylko Feniksy posiadały dumę. Smoki także ją miały, być może nawet większą i bardziej okrutną. Chłód i pustka spojrzenia Kima zdawała się pochłaniać wszystko, słowa, gesty, mimikę twarzy. Co zabawniejsze nie było w nim grymasu, gniewu, nic, po prostu nic. Wodny Pan najwidoczniej uznał, że ktoś taki jak kłamliwy Król Niebios nie jest wart jego atencji, chociaż… Ból w klatce piersiowej nie ustępował. - Sam sobie zaprzeczasz Feniksie. – zaczął ze stoickim spokojem, gdy w oczach toczyła się prawdziwa batalia. - Musisz się zdecydować. Czy zatem tamten młodzieniec był dla Ciebie kimś więcej czy może zwykłym pionkiem, jak ich teraz nazwałeś, okazją do spełnienia własnych fantazji. Poczułeś się odrzucony, potem obraziłeś się na cały świat, a on jak głupi starał Ci się coś pokazać. Najwyraźniej popełnił błąd, ale to nieważne. Teraz to już nie raz, a dwa razy zaprzeczasz własnym słowom. To nie jest odejście tylko zwykła ucieczka. Śnieg Ci nie pomoże, będzie za to przypominać o Twoich własnych błędach. Naprawdę tego chcesz? – młodziak pomimo zawodu za wszelką cenę starał się zmotywować Feniksa. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Nie Paź 01, 2017 11:13 am | |
| To prawda, Yin nie był takim całkowicie zimnym i wrednym potworem. Pod grubą warstwą lodu skrywał głęboko tłumione uczucia, wrażliwość, łagodność i dobroć. Jednak z każdą minioną dekadą coraz trudniej było sięgnąć do tego wrażliwego wnętrza... warstwa mroźnego muru stawała się coraz grubsza. Taka już przypadłość bardzo starych wampirów - im więcej upływa lat, tym bardziej stają się obojętne i nieczułe. Gdyby Yeongho poznał Yina kilkaset lat temu, zobaczyłby w nim zupełnie inną osobę. Niestety tamten naiwny i pogodny Feniks odszedł dawno temu. Ale czy te sześć lat wspólnego pobytu było efektem kaprysu? Czy Śnieżny Paw tylko udawał sympatię do swojego ulubieńca? Otóż nie. Nie udawał. Swego czasu czuł coś, czego nie potrafił pojąć, jakieś dziwne przywiązanie... mimo, że przywiązywać się nigdy nie chciał. A potem wszystko się popsuło przez odrzucenie - albo raczej mylne odczucie odrzucenia. - Mówiłem ci, że ujrzałem w tobie piękno, Złoty Kwiecie. Piękno, które nie powinno zginąć. I właśnie dlatego darowałem ci wtedy życie. Czy były to emocje? Trudno powiedzieć... na pewno było to coś innego, coś czego od dawna nie było mi dane poczuć - odpowiedział spokojnie Feniks, lecz jego spojrzenie nadal pozostawało takie chłodne... i na pewien sposób smutne. To nie pierwszy raz, kiedy Yin zaprzeczał sam sobie. Gdy człowiek przez większość czasu nosi maski, zaczyna się w tym wszystkim gubić. Coraz trudniej mu odróżnić prawdę od fałszu, albo dokopać się do prawdziwego "ja", które zostało ukryte pod fałszywymi osobowościami. Nie da się też ukryć, że tak stary wampir jak pan Shen, nie był tak do końca normalny pod względem psychicznym. I nie chodziło tu już o jego depresję, tylko o ogólne zwichrowanie. To dało się zauważyć nie raz, kiedy Yin mówił jedno, robił drugie, a myślał o trzecim. Chińska fałszywość połączona z przekleństwem Nieśmiertelności... to wybuchowa mieszanka. - Był kimś więcej. Był idealnym kwiatem, którego szukałem całe życie. Od samego początku traktowałem go lepiej od pozostałych, łaknąłem jego towarzystwa, dawałem mu piękne prezenty i umożliwiłem mu naukę i rozwój. Miałem nadzieję, że pewnego dnia mi się odwdzięczy, lecz tak się nie stało - Yin powoli skierował się do swojego pokoju, zgrabnie omijając leżące tu i ówdzie ciała. To niesamowite, że nawet najmniejsza kropelka krwi nie ubrudziła jego śnieżnobiałej szaty. - Muszę odpocząć od tego zgiełku. Chodzę już po tym świecie grubo ponad pół tysiąca lat... jestem już zmęczony. Może kiedyś to zrozumiesz, kiedy dożyjesz takiego wieku jak ja - westchnął, podchodząc do otwartego okna - Nie próbuj mnie szukać. Skup się na rozwoju swoich zdolności... być może posiadasz te same moce co ja. Musisz je tylko w sobie poczuć. Wiele z tych mocy wyzwala się poprzez silne emocje. Ja osiągnąłem jednak doskonałość poprzez wyciszenie. Stary wampir naprawdę chciał odejść. Jednak resztka sumienia kazała mu udzielić wskazówek nowonarodzonemu Dziecku Nocy, by mogło sobie poradzić same. - Znasz moje słabości... słońce, ogień i srebro. Ty również wystrzegaj się tych rzeczy - co do srebra, Yin nie był pewien, bo nie każdy wampir miał tę przypadłość. Ale lepiej ostrzec zawczasu, nawet jeśli to przesada. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Nie Paź 01, 2017 1:05 pm | |
| Rok 1912, gdzieś na mongolskim zadupiu, w opuszczonym zameczku.
Minął dokładnie rok odkąd młody Yongho został przemieniony w wampira. Początki nowego życia nie były proste. Koreańczyk niejednokrotnie wpakował się w tarapaty, z których musiał się potem jakoś wykaraskać i posprzątać, aby nikt, ani nic nigdy nie dowiedziało się o prawdziwej naturze jego jestestwa. To z kolei skutkowało dopuszczeniem się do kilkukrotnych morderstw, zazwyczaj na mniej ważnych lub najmniej ważnych mieszkańcach Chin. Nie napawały one młodego wampira optymizmem, tym niemniej spójrzmy prawdzie w oczy; aby przeżyć, musiał zabijać, z kolei, aby zabijać, musiał się trochę znieczulić. Stąd też wewnętrzne rozterki oraz poczucie winy, Kim bardzo często tłamsił pod pretekstem wyższej konieczności, a umiejętność szybkiej adaptacji do otoczenia była mu w tym bardzo pomocna. Młodziutki wampir wychowywał się sam, żerował sam, uczył się sam i odkrywał swoje moce też sam. Ciekawostką okazał się ich niecodzienny dobór w postaci umiejętności przemiany w zwierzęta oraz dalszy rozwój odziedziczonej mocy po Yinie, a więc niewidzialności. Pozostałych sztuczek takich jak telepatia czy kły jadowe, Kim jeszcze nie odkrył, z dużym naciskiem na słowo JESZCZE. To co jednak pozostało niezmienne, to nieustająca tęsknota za stwórcą. Koreańczyk musiał się nieźle postarać, aby go odnaleźć w czym jak na ironię losu pomogli mu w tym ludzie. To dzięki nim zdobył informacje o dziwacznym typie, który błąkał się z miejsca na miejsce, aż nie wyruszył w podróż w opuszczone rejony rosyjsko – chińskiej granicy, gdzie, jeśli wierzyć słowom śmiertelnych, stała równie opuszczona forteca niegdyś zamieszkana przez rodowitych Rosjan. Czarnowłosy nie do końca ufał plotkom. Zdarzało się, że część z nich okazywała się być fałszywa – przerabiał bardzo podobne scenariusze podczas pierwszych prób odnalezienia ojca. W końcu chciał sobie darować lub chociaż spróbować, o ile ta konkretna informacja również miała okazać się nieprawdziwa. Jakie to zatem szczęście, że los postanowił to sobie rozegrać nieco inaczej. Podróż z Chin do granicy to nie lada wyczyn. Wampir musiał się sporo natrudzić, aby pozałatwiać najpotrzebniejsze rzeczy, dopytać wynajętych informatorów, zapłacić im, najeść się do syta, no i ostatecznie wzbić się w powietrze pod postacią dumnego sokoła. Trzeba przyznać, że typowy sposób przemieszczania się znacząco ułatwiał zachowanie statusu incognito, a do tego był bardzo szybki! We wskazane miejsce młodziak dotarł na kilka minut przed wybiciem północy. Chłodne powietrze orzeźwiało, ale też mocno utrudniało poprawny lot, co w dużej mierze było winą silnego wiatru. Szczyl musiał więc zrezygnować z patrolu z góry – wylądował, a chwilę po wszedł w tryb niewidzialności. Opustoszałe ziemie wcale nie były opustoszałe. Bardzo często zajmowały je istoty nieśmiertelne lub ich pochodne tj. ghule. Yeongho wolał jednak uniknąć niepotrzebnego starcia, stąd też podjęte środki ostrożności. Przed wkroczeniem na teren zamczyska, czarnowłosy postanowił bardzo dokładnie się rozejrzeć po okolicach wokół. Nie oddychał, nie biło mu serce, był niewidzialny. Jedynie świeże ślady stóp świadczyły o cudzej obecności. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie Pon Paź 02, 2017 6:38 pm | |
| Młody i niedoświadczony wampir pozostawiony sam sobie miał nikłe szanse na przeżycie. Nawet jeśli otrzymał wskazówki od swojego Stwórcy, to wciąż groziło mu jeszcze wiele niebezpieczeństw. W dodatku jeśli Dziecię Nocy nie miało w sobie wystarczającej determinacji, aby zabić... jego żywot szybko się kończył. Yeongho na szczęście znalazł w sobie taką determinację. Przełamał się i w imię przetrwania zdecydował się zadawać śmierć. Rzeczywiście Smoki miały silne charaktery. Niejeden osobnik by się załamał, gdyby musiał zabijać. Chęć odnalezienia Ojca okazała się równie silna co przełamanie oporu przed zabijaniem. Wiadomo, że poszukiwania wcale nie należały do najprostszych, bo plotki rzadko kiedy miały w sobie ziarno prawdy. Jednak kiedy Yeongho odpowiednio formułował pytania i zwracał uwagę na pewne charakterystyczne drobiazgi, wszystko zaczęło być jasne. Wyszło na to, że jego Ojciec rzeczywiście wyruszył na północ, poprzez Mongolię i Mandżurię, aż do granicy chińsko-rosyjskiej nad Rzeką Czarnego Smoka... czy też nad rzeką Amur, jeśli użyjemy rosyjskiej nazwy. Dawna granica była niegdyś pilnie strzeżona, lecz wraz z narastającymi niepokojami w Rosji, stopniowo opustoszała. Z resztą mało kto zapuszczał się na te mroźne pustkowia, więc poszczególne posterunki stopniowo pustoszały. W jednym z takich posterunków rzekomo grasował mściwy Duch w Bieli. Okoliczni koczownicy mówili, że lepiej się nie zbliżać do tego starego, ceglanego fortu, który pamiętał pierwsze lata carskiej kolonizacji. Powiadano, że pośród tych wiekowych murów przechadza się przeklęty upiór, który za życia był wojownikiem z czasów Dynastii Ming, a po śmierci stał się swoistym aniołem zemsty. Duch zabija każdego, kto ośmieli się podejść zbyt blisko, gdyż pogrążył się w szaleństwie i nie odróżnia już przyjaciół od wrogów. Czy ten opis nie wydawał się znajomy? Yeongho postanowił zaryzykować. Dzięki ptasiej postaci był praktycznie niewykrywalny i nikt nie zwracał na niego uwagi - w końcu to właśnie sokoły królowały na północnych stepach. Kolejną umiejętnością, która się przydała młodemu wampirowi, była niewidzialność. Jedynie śnieg zdradzał obecność Smoka... śnieg będący błogosławieństwem łowcy. Okolica wydawała się kompletnie opustoszała. Ponury zarys fortu rzucał złowrogi cień, a w pustych, zgaszonych oknach nie widać było absolutnie niczego. Aż w pewnym momencie bystre spojrzenie młodego wampira zaobserwowało bardzo niecodzienne zjawisko. Z najwyższego okna na wieży wyskoczyła jakaś postać. Zamiast runąć ciężko w dół, poszybowała z gracją i mięciutko wylądowała na śniegu. A kiedy światło księżyca oświetliło sylwetkę tajemniczego osobnika, od razu w oczy rzuciła się biel futrzanego płaszcza i krucza czerń długich włosów. Ktoś by mógł rzec, że oto zjawiła się Królowa Śniegu. |
| | |
Sponsored content
| Temat: Re: Kwiat skąpany w Srebrze i Szkarłacie | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|