|
| | |
---|
Rola / pozycja : Główny Administrator Wiek : Nie dotyczy Multikonto : Nie dotyczy
Admin
| Temat: Mosty Pon Paź 23, 2017 7:40 pm | |
| Mosty |
| | |
Gość
| Temat: Re: Mosty Pon Paź 23, 2017 7:52 pm | |
| Życie jest tak strasznie ciężkie, nikt mnie nie kocha, a moja mama to już w ogóle. W sumie to nie żyje, a cała reszta to tylko żart, ale kto w dzisiejszych czasach ma jakiekolwiek poczucie humoru i dystans do samego siebie? Napisałem dzisiaj piosenkę, wiesz? Na tym moście, tak swoją drogą. Tutaj, gdzie życie płynie zupełnie inaczej, i nie liczą się codzienne problemy. Ci ludzie, myślisz, że oni teraz zastanawiają się za co dożyją do końca miesiąca? Że przez ich głowę przechodzą, choćby przez chwilę, rozterki dnia wczorajszego? Oni idą do tych barów i klubokawiarni, i idą tam w konkretnym celu. Zamierzają pić tak długo, aż przestaną pamiętać. O czym? O tym, że piją, żeby zapomnieć. - Co ty tu robisz? - spytał Pijaka, którego zastał siedzącego w milczeniu przed baterią butelek pełnych i bateria butelek pustych, Mały Książę. - Piję - odpowiedział ponuro Pijak. - Dlaczego pijesz? - spytał Mały Książę. - Aby zapomnieć - odpowiedział Pijak. - O czym zapomnieć? - zaniepokoił się Mały Książę, który już zaczął mu współczuć. - Aby zapomnieć, że się wstydzę - stwierdził Pijak, schylając głowę. - Czego się wstydzisz? - dopytywał się Mały Książę, chcąc mu pomóc. - Wstydzę się, że piję - zakończył Pijak rozmowę i pogrążył się w milczeniu. Widzisz, ja nie piję. Przynajmniej nie teraz i nie później. Nie dlatego, że nie lubię, nie zrozum mnie źle. Każdy lubi sięgać po znane i sprawdzone sposoby odreagowania. Znam takich, którzy zabijają dziką zwierzynę w lasach i takich, którzy preferują te na dwóch nogach. Dzisiaj to jednak nie dzień na zasnuwanie mgłą swojego trzeźwego spojrzenia, to... właściwie to już wieczór, albo noc. Tak, to zdecydowanie już noc, a latarnie posyłają powłóczyste spojrzenia po zmarszczonej tafli wody. Ale chciałem Ci o czymś powiedzieć, o czymś ważnym. A, tak. Napisałem dziś piosenkę i szła ona mniej więcej tak: Dobry Boże, litościwy Boże, Miej Nas w swej opiece. Miłość, wierność, aż po grób, litościwy Boże. Ukarz tych, którzy wątpią, Odpuść tym co wierzą. Dobry Boże, litościwy Boże, Zamierzam ziemię struć. Nigdy nie byłem szczególnie wierzący, ale w tym miejscu, w tym kraju, który jako jedność, stanowi półwysep wiary, chyba jakoś mnie naszło. Wydaje się to odpowiednie. Poprawiam się wygodniej na barierce mostu z którego widok rozciąga się na wenecką dzielnicę rozrywkową. Włosy, które w niechlujnym nieładzie spadają mi na oczy, odgarniam do tyłu, a lekkie fale przylegają do czaszki, tam gdzie ich miejsce. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Mosty Pon Paź 23, 2017 8:30 pm | |
| Dobre pytanie. Wiem na pewno, że nie zwojowałbyś sceny stand upowej, ale to już przecież ustaliliśmy. Dystans do samego siebie to jedno, ale bycie śmiesznym? Nie, Przyjacielu, Bóg wręczył ci dystans, ale sprawił, że nikt nie śmiał się z tobą - cóż, przynajmniej pozostało ci śmianie się z samego siebie i wszystkich wokół. Włącznie z tą matką, co to już w ogóle. Przynajmniej nie piła, żeby zapomnieć. Dawno została zapomniana. Ludzkie serca były dziwnymi maszynami, jeszcze dziwniejszymi od umysłu, który nigdy nie potrafił tego cholerstwa nakłonić do czegoś konkretnego - nie, nie, serce biło w swoim rytmie i miało swoje zachcianki. Znasz rytm bicia serca Małego Księcia, kiedy zaczął współczuć Pijakowi? Brzmiało prawie tak samo jak serce gazeli na stepach, która wiedziała, że głodny lew na nią spogląda. Jeśli ty stworzyłeś stworzyłeś piosenkę to pozwól, że ja stworzę do niej melodię. Spodoba ci się, jestem więcej, niż pewien. Byłem całkiem dobry w grze serc. Sylwetka Azjaty wcale tak bardzo nie wyróżniała się z tłumu - żółtek jak żółtek, jeden z wielu, co latają z aparatami i cykają fotki na prawo i lewo, weź spróbuj ich zatrzymać to zrobią kung fu siódmy stopień i odpadnie ci głowa. Serio. Tak po prostu. Też nie wiesz na czym to polega? No widzisz, w tym problem - goście robią to tak szybko, że nikt nie jest w stanie ich ogarnąć. Nie licząc drugiego Azjaty. Z prędkością poruszania się tego delikwenta wszystko było w porządku, może poza tym, że nosił się dziwnie nieco ubrany, ale hej, moda jak moda, co nie? Nie czepiajmy się szczegółów, skoro całkiem niedawno był pokaz mody, w którym ludzie zachwycali się sukniami zrobionymi z worków na śmieci. Czarne ciuchy, czarne włosy, czarne oczy, czarna dusza i serce też czarne, tylko skóra coś pociemnieć nie chciała, a wolała iść w tym drugim kierunku, który pozbawiony był pigmentu. Na słoneczku się dupki nie przypiekało to się ma, a potem tylko nawoływania do Grażyny, żeby to masło kakaowe do smarowania podała, bo przecież wstyd tak wyjść, białasowi... nawet opalenizny ogródkowej brak. W końcu: szlachta nie pracuje, jak to jeden mądry, Europejski naród prawił. Kimono, potraktowane trochę jak płaszcz, o szerokich rękawach, powiewało z godnością godną pelerynki Batmana (albo Padnamena, bardziej tematycznie), odsłaniając częściowo t-shirt pod spodem i spodnie. Tak, tak, że niby przeciwny progressowi - ależ oczywiście! Ale nigdy nie był zwolennikiem strojenia się. Tak samo jak nigdy nie był pod wrażeniem smrodu ludzkiego miasta, który nad kanałami przecinającymi Wenecję był aż nader wyraźny. - Samotny pies na spacerze? Gdzie właściciel? - Płynny włoski miał tylko cień specyficznego akcentu, który łatwo można było przegapić - cień świadczący, że mimo wszystko rozmówca nie jest stąd. Wyraźny zapach wilkołaka nie pozostawiał wątpliwości co do jego przynależności, a Shiraiowi zdecydowanie znudziło się łażenie bez celu. Coś by zepsuł. Coś by tak... Tylko tak nieco głupio pod samą niemal siedzibą Allianzu, prawda? Ponoć trzeba było jej być wiernym... czy jakoś tak. Sęk w tym, że w pewnym momencie życia człowiekowi zaczynało być naprawdę już wszystko obojętne. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Mosty Pon Paź 23, 2017 10:01 pm | |
| Silvio Berlusconi - ongiś mocna dwunastka na TOP100 Forbesa, dzisiaj cień dawnej chwały. Nie zmienia to faktu, że będąc najdłużej urzędującym premierem Włoch po II wojnie światowej, Silvio musiał zdobyć szereg kontaktów oraz kompromitujących materiałów. Czy to dziwne, że w tym samym momencie dwie brukselskie frakcje chciały dostać coś bardzo mocno? Czy to dziwne, że jedna miała układy z Dziećmi Księżyca, a druga z Allianzem? A czy podnóżki wykonujące brudną robotę mogły mieć świadomość tego, co się święci? Zadaniem każdego z Was jest... porwanie Silvio.
Shirai i Bertrand - po przybyciu do Wenecji otrzymujecie cynk o lokacji Silvio oraz jego rozkład dnia. Niestety, tylko wieczór wydaje się być idealną okazją. Jest godzina 22:00. Nic nie wiecie o sobie. Macie chwilę czasu, aby się rozejrzeć przed akcją.
22:30 - Silvio przybywa w gondoli ze swoją ochroną do hotelu Lazur 22:30-00:00 - kolacja ze sponsorami Forza Italia 00:00-1:00 - bunga bunga z miejscową damą lekkich obyczajów 1:00 - Silvio zbiera spodnie z podłogi i wraca gondolą na swój jacht
Każdy z Was ma wtyczkę w obsłudze hotelu Lazur oraz w obstawie Silvio (liczącej cztery osoby). Motorówki Allianzu i Dzieci Księżyca znajdują się w identycznym porcie. Do hotelu można trafić tylko przez 3 minuty rejsu gondolą (lub spacerem pośród uliczek i mostów, ale to co najmniej 25 minut do portu).
Opiszcie, gdzie jesteście, w co jesteście ubrani, jaki wzięliście ekwipunek i gdzie czekacie na przybycie Silvio. Każdy z Was ma prawo do dodatkowego zasobu z rodzimej, potężnej organizacji (zaskoczcie mnie i prześlijcie propozycję do akceptacji na pw). |
| | |
Gość
| Temat: Re: Mosty Wto Paź 24, 2017 11:54 am | |
| Wenecja jest piękna, jak kobieta w ciąży. Wieczorem ubaw, a rano rzyganie w toalecie. Chłód wieczoru niósł ze sobą obietnicę spokoju i upragnionego odpoczynku. Koniec biegania, koniec zabijania, koniec... ogólny taki. Koniec końców i jakby nie było. W każdym razie i bądź co bądź. Plata o plomo. Mój umysł na co dzień niezmącony niechcianymi myślami, takimi od których odpędzenie się jest rutyną a nie potrzebą, teraz gotował się z braku miejsca. Karteczka na której zapisywałem w wyczekiwaniu słowa absolutnego arcydzieła, które wierzę, że w innych warunkach otrzymałoby nominację do jakiejś prestiżowej nagrody Radia Maryja, ląduje miękko w wodzie. I tonie. I to nie przez ciężar słów zawartych na papierze. Pociągam lekko nosem, chociaż nie czuje niczego innego niż zapach smażonego żarcia, specyficznego chłodu wody - wiesz o czym piszę, prawda? Czasami mamy wrażenie, kiedy coś wąchamy, że ma to jakiś określony zapach, chociaż wcale go nie posiada. To tak jak z tą wodą właśnie. Dobrze wiesz, że szklanka którą wychylasz, by upić łyk chłodnej cieczy nie ma żadnego zapachu. Ale Ty i tak go czujesz. Mózg to niebywała zabawka. -Samotny pies na spacerze? Gdzie właściciel? - Spoiler:
W chuju, przemądrzały, skośnooki kutasiarzu. Odgryzę Ci ten pierdolony łeb i nasram do otwartego gardła, jebana chińska podróbo wampira.
Biorę jednak głęboki wdech, bo te słowa to dość radykalny krok w poznawaniu nowych ludzi. Żeby nie było, nigdy nie miałem z tym większych problemów - jak widać jestem duszą towarzystwa i niezwykle elokwentnym mówcą. Szczególnie w epitetach. Obracam się na barierce w kierunku przybysza, którego ryj powoduje u mnie odruch wymiotny i stawiam stopy na stabilnym gruncie. Co ma na sobie Bertram, pytasz Mistrzu Gry? Bertram ma na sobie skórzaną kurtkę, sprane jeansy i wygodne tenisówki. Pod pachą ma kaburę która skrywa niemieckiego Walthera P99, a wewnętrzna kieszeń chowa takie skarby jak plastikowa buteleczka wypełniona chloroformem - wraz ze ściereczką w kolorze sprana czerwień w grochy i zapasowe magazynki wraz z tłumikiem. I nie, to nie magazynki mają tłumik. Spokojnie. Chociaż... ciekawie by to wyglądało. Aż wreszcie - posiada także dyktafon z ładną gąbeczką i lewą legitymacje prasową. Natomiast co ma na sobie: - Mistrz Gry napisał:
- Bertrand
To ja już nie mam pojęcia. Nie znam typa. - Spoiler:
-Dzień dobry. - odpowiadam miłemu i uśmiechniętemu przybyszowi, kurwa jego mać.
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Mosty Wto Paź 24, 2017 7:04 pm | |
| Czy to dziwne? Nie, nie dziwne. Shiro nie interesował się polityką Włoch, bo niby czemu miałby? Nie śledził ostatnich wydarzeń na świecie, nawet nie oglądał się za tymi w rodzimym kraju, więc niby czemu miałby swoją uwagę poświęcać temu miejscu? Godziny były dla niego jak sekundy, dni jak godziny, a lata jak jeden dzień - wszystko przemijało, rodziło się i umierało. Był stary. Bardzo stary. Wystarczająco, aby widzieć upadki ludzkich imperiów i narodziny nowych, jego jaźń i uwaga były rozproszone, a złapanie ich w jedno miejsce było bardzo trudnym zadaniem. Dziwne było to, że kobieta w kobieta w ciąży nocą pije, by na drugi dzień wymiotować. Wiem, wiem, pewnie chodziło o śliczną przenośnię. Chwilowo jedynym, co skupiało jego uwagę w stopniu minimalnym, był wilkołak. Mężczyzna co się zowie, Europejczyk jakich wiele - wybaczcie, dla Shiro wszyscy wyglądali tak samo, jak typowy mężczyzna odróżniał tylko dwa kolory (fajny i chujowy, no bo pedalski jest też chujowy) tak Japończyk odróżniał tylko dwie urody - fajne i pedalskie. A co pedalskie to chujowe. Pierwszą rzeczą, która go złowiła jak rybkę na łowik, był zapach - specyficzna woń wilkołaków była wszędzie rozpoznawalna. Drugą, która była kluczowa, przez którą postanowił zaszczycić świat swoim głosem, było spojrzenie tego bezpańskiego psa. Wyglądał tak, jakby tonął z tą kartką. I to wcale nie sprawiało przygnębiającego wrażenia. Chyba dlatego, że rudowłosa przyjaciółka w sukience z liści nie obejmowała jego pleców. Ta sławna Depresja. Może i obejmowała, może cierpiał wewnętrznie niczym Młody Werter, a cały świat był jednym wielkim gównem w jego oczach - może, nie wiem, nie wnikam... to znaczy - ja nawet chciałbym wnikać. Shiro nie szukał podprogowych znaczeń. Cynk.64Zn? 65Zn? Ten telefoniczny? Ach nie, telefoniczny odpada. W końcu Shiro nie użwał telefonów. Budka telefoniczna? Yyy nie? Gołąb! To na pewno musi... nie, jednak nie gołąb. Zbłąkany familiant, który przyleciał i dał cynk, że jakiś random robi rzeczy, że w sumie to on jest ważny, że... ze przecież i tak sam umrze, więc po co fatygować się po niego w ogóle? Załóżmy więc, że to był jakiś familiant, który go jakimś cudem znalazł. Nie to, żeby Shirai się ukrywał, więc jeśli już Allianz (bo przecież nikt inny go nie znał) czegoś od niego chciał tak bardzo, żeby go szukać, to mieli. Coś pogadał. Jakiś S...coś tam. S...(kurwiel) Nie był chłopcem na posyłki, żeby podejmować się jakiegoś śmiesznego zlecenia bez własnej korzyści w tym i Eusebio doskonale o tym wiedział. Nie posyłałby do niego jakiegoś byle chłoptasia z takim błahym tematem, więc kto go wysłał? Shirai miał to w sumie w dupie. Jeśli nie Eusebio to znaczy, że ktoś od nim - a niestety Japończyk nikomu innemu nie był skłonny wyświadczać przysług... no chyba że swojemu braciszkowi, ale ten znowu żadnych przysług nie chciał. Ciekawe, czemu... No i jaką wtyczkę..? Cholera, nie znał się na elektronice, kable jakieś, badziewia, prądy złowrogie, to zza granicy, Szatan to stworzył, to nie dla niego, religijnego i prawego wampira! Shiro nie miał przy sobie broni. Co, zdziwieni? Na lotniskach nie przepuszczają nawet z puszką Coli, bo może być tam schowana bomba i z widelcem, bo możesz nim zadźgać kierowcę (czy jak tam się ten gość za kółkiem samolotu nazywa), więc miałby płacić haracz i kombinować z bronią? Zapomnijcie! Zresztą i tak jego dłonie były bardziej niebezpieczne od jakiegoś żelastwa, a przyjechał tutaj zwiedzać (rozmywać się i topić, jak wersety pieśni na rozmakającej kartce, którą porwały fale), a nie machać jakąś chińską wykałaczką. Czy inną japońską. Czarnowłosy uśmiechnął się, ale ciężko było ten uśmiech uznać za miły. Szybko się pojawił i szybko zniknął. To w końcu nic osobistego. - Dzień nie wiem, czy taki dobry. Wieczór całkiem przyjemny. - Zatrzymał się obok i spojrzał za barierkę dzielącą ich od kanału. Kartka już zatonęła. - List do kochanki? - Puste pytanie, bo czy naprawdę był tym zainteresowany? Delikatny powiew skłonił do pochylenia się w chwili ciszy nad tą jedną kartką. Zachcianka. - Spoiler:
- Cytat :
- Czarne ciuchy, czarne włosy, czarne oczy, czarna dusza i serce też czarne, tylko skóra coś pociemnieć nie chciała, a wolała iść w tym drugim kierunku, który pozbawiony był pigmentu. Na słoneczku się dupki nie przypiekało to się ma, a potem tylko nawoływania do Grażyny, żeby to masło kakaowe do smarowania podała, bo przecież wstyd tak wyjść, białasowi... nawet opalenizny ogródkowej brak. W końcu: szlachta nie pracuje, jak to jeden mądry, Europejski naród prawił. Kimono, potraktowane trochę jak płaszcz, o szerokich rękawach, powiewało z godnością godną pelerynki Batmana (albo Padnamena, bardziej tematycznie), odsłaniając częściowo t-shirt pod spodem i spodnie. Tak, tak, że niby przeciwny progressowi - ależ oczywiście! Ale nigdy nie był zwolennikiem strojenia się.
|
| | |
Sponsored content
| Temat: Re: Mosty | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|