|
| |
| |
---|
Rola / pozycja : Główny Administrator Wiek : Nie dotyczy Multikonto : Nie dotyczy
Admin
| Temat: Sala konferencyjna Pią Sie 25, 2017 4:27 pm | |
| First topic message reminder :Sala konferencyjna |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Sala konferencyjna Pią Paź 13, 2017 5:56 pm | |
| Boże czy ty to widzisz… Zazdrość. No Kim był troszeczkę zazdrosny – najpierw starszy braciszek, z którym bardzo chętnie ponapierdalałby się w kisielu (pewnie jeszcze na gołe klaty ku uciesze staruszka), a potem obcy Lis, który jak gdyby nigdy nic postanowił sobie zaczepić Króla Pedałków. Ja się pytam i co jeszcze? Szkoda słów. - Cieszysz się dużym powodzeniem ojcze. – zamiast nich do głowy Śnieżnego Feniksa powędrował krótki telepatyczny przekaz młodego nieśmiertelnego, który idąc w ślad dobrze wychowanego szczeniaka raczył zachować kamienną twarz. Teoretycznie! To co się działo wewnątrz Koreańczyka było zupełnie inną bajką, a wierzcie mi lub nie – działo się tam naprawdę sporo. Westchnął. Zrezygnowanie Eusebio nie zdziwiło czarnowłosego. Sam miał ochotę stąd wyjść, a najlepiej pod postacią czarnego kota… O! Może właśnie powinien był to zrobić? Zmienić się, a następnie wskoczyć na wampirze kolana, co by pokazać wszystkim wypierdkom kto tutaj rządzi? Nie bez powodu koty miały niezdrowy zwyczaj ocierania się o kogoś. I ciul z tym, że Kim był jeszcze młodym wampirem. Nie liczyła się siła, lecz spryt! Lisa poszczuje wilkiem, a kociątko poczęstuje kocimiętką lub kawałkiem dobrego mięcha. Wuala! Wszyscy pokonani, on szczęśliwy i tylko biedny Yin pozostawiony bez adoratorów. Wybacz stary, wliczone w koszta, ale jeśli Cię to pocieszy, to Cię potem wymiziam chcesz? Obecnie Kim siedział sobie spokojnie. Słuchał i spoglądał ukradkiem na cyrk wokół ojczulka. Nie ukrywał, że wysyłanie do niego telepatycznych wiadomości, sprawiało mu dużą radochę.
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Pią Paź 13, 2017 8:03 pm | |
| Bycie olśniewającym i wspaniałym Śnieżnym Pawiem miało tę wadę, że wszyscy do ciebie lgnęli w najmniej odpowiednich momentach. A najbardziej krępujący okazywał się moment, kiedy lepił się do ciebie ktoś, kogo kompletnie nie kojarzysz... jak na przykład taki srebrny lis, który nie wiadomo skąd się wziął. Yin ponownie zmarszczył brwi i przy okazji nos (trochę jak wkurzony królik), spoglądając na kolejne stworzenie, które domagało się pieszczot. "Skąd ja go znam?" - taka myśl kołatała się panu Shenowi w głowie. Problem w tym, że nie mógł sobie przypomnieć, mimo że pamięć miał słoniową. Czyli... zapewne poznał tego jegomościa w chwili upojenia alkoholowego albo nawdychania się opium. Niedobrze. Mimo to, wampir westchnął cicho i od niechcenia pogładził lisi łebek. Popularność czasami boli. Serio. Przekaz telepatyczny ze strony najmłodszego Syna bardzo szybko przywrócił Yina do rzeczywistości. Feniks posłał swojemu potomkowi krótkie spojrzenie, ale towarzyszył temu uroczy uśmieszek, od którego mogły zmięknąć kolana. - Najwyraźniej mam w sobie jakiś zwierzęcy magnetyzm - odpowiedział Synowi w myślach. Zrobiło się dwuznacznie i zbereźnie, ale nie po to pan Shen tutaj przyszedł. Tak więc kiedy co poniektórzy zaczęli się rozchodzić, Chińczyk skorzystał z okazji i postanowił zaczepić Eusebio. Oczywiście zaczepka była w dobrym stylu, bo wyglądało to tak, że Yin się podniósł, podszedł do Szefa Wszystkich Szefów i elegancko mu się pokłonił, niemal zamiatając podłogę rękawami swojej szaty. - Czy pokorny i uniżony sługa może prosić o odrobinę uwagi? - miękki głos Yina w połączeniu z tym grzecznym do bólu tonem był jak najlepsza porcja najlepszej wazeliny. Ale ten urzędas już tak miał. Potrafił słodzić jak mało kto. Jeśli tylko Eusebio raczył spojrzeć na Feniksa, ten kontynuował swoje zagrania godne największego lizusa. - Ogromnie zmartwiła mnie wieść o zaginięciu twego syna, Czcigodny Panie - chwila ciszy miała niejako potwierdzić zatroskanie Yina - Wprawdzie nie działam w terenie, jednak potrafię być bardzo dyskretny i mógłbym zająć się tą sprawą od strony... infiltrującej. Wszak każdy pracownik szpitala jest teraz podejrzany. Mógłbym niepostrzeżenie obserwować co poniektóre jednostki. Panu Shenowi nie uśmiechała się taka robota, ale czego to się nie robi, by zabłysnąć przed takim ważniakiem jak Eusebio? |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Pią Paź 13, 2017 8:39 pm | |
| C-co kurwa? Znaczy: pomijając to, jaki zwierzyniec się tu robił. Shirai był gotów unieść ręce i zaklaskać w stronę Eusebio, że cieszy się takim szacunkiem, że aż wampiry i nawet familianci raczę się w zwierzęcych formach pojawiać! Ale mniejsza, podrze łacha z tego starego pryka na osobności... ewentualnie w obecności swojej koali zostawione w Japonii, bo jakoś nie śpieszyło mu się do prywatnych audiencji z Eusebio, chyba że po to, by (jak to starzy ludzie (?)) powspominać stare czasy. Zresztą - no mniejsza z tym. Mistrzu Shirai. CO KURWA. Czarnowłosy z zainteresowaniem spojrzał na swojego odwiecznego towarzysza w oślej ławeczce (odwiecznego? Wait...) i uniósł tylko jedną brew. Ach, tak, racja jest starym prykiem, to i może być mistrzem... Zabawa w całą tą szopkę toczyło się dalej - cierpliwość Japończyka była na wyczerpaniu tylko w stosunku do jednej osoby, ale ta na szczęście ze swoją kurwą zaczęła się stąd oddalać - na całe szczęście, bo spojrzenie Japończyka, które odprowadzało Dragomira, mówiło choćtukurwatocięzapier... Ech, a mówili, że trzeba robić miłość, a nie wojnę. Czarnowłosy podniósł się, kiedy Eusebio zaczął się zbierać, nie widząc żadnego powodu, dla którego miałby dłużej uczestniczyć w tym cyrku. Znaczy: bilety bezpłatne, to wiadomo - spoko sprawa... i jak gdyby nigdy nic klepnął swojego kochanego, młodszego braciszka w plecy (i to wcale nie lekko), przywołując przy tym na usta ten nieprzyjemny uśmiech - niby był uśmiechem, niby wszystko było jak należy... ale te przecinające na wskroś, czarne oczy, wcale spoko nie były. Pokłonił się przed Eusebio, darując sobie komentowanie czegokolwiek - i tak było zawsze - i tak było najlepiej. Nie dajcie bogowie dopuścić tego Diabła do głosu, a dopiero się cyrk robił... - Starzejesz się, wujaszku. - Taak, ciężko było nie zauważyć, że Eusebio miał powyżej dziurek w nosie wampirzych dziwactw. - Gdybyś chciał wszcząć jakąś wojnę to wiesz, gdzie mnie szukać. Tak więc. - Ukłonił się raz jeszcze na pożegnanie, wiedząc, że cokolwiek trzeba będzie załatwić, jego złoty braciszek zrobi to po prostu lepiej. Uzdolniona bestia, jak tu nie być z niego dumnym? Aaach, te wspomnienia pewnej zimowej nocy..! Jakoś wcale nie było wtedy zimno, heheszky. Odwrócił się jeszcze tylko w kierunku Rafeala, zaciekawiony nagle, czy on też potrafi warować? Och, nie było przecież takiego zwierzęcia, którego kark by nie trzasnął w dłoniach Otchłani.[z/t -> może ktoś chce popisać? |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Sob Paź 14, 2017 8:06 pm | |
| Eusebio był mocno zajęty dyskusją z BARDZIEJ zaangażowanymi osobnikami na tematy ważne i ważniejsze. Nic sobie nie robił z ignorantów udających, że coś robią lub tych, którzy mieli kompletnie wszystko w dupie. Siedział cicho i spokojnie, a przynajmniej do czasu rozliczenia. Jeszcze przyjdzie koza do woza, a wtedy nie będzie zmiłuj. Co więcej to nie ludzie czy wampiry dostaną po łbach oj nie. Najgorzej z nich wszystkich oberwą przewodniczący! Jak się wytłumaczą? Co zrobią i jak ukarzą swoich podopiecznych? Stary wampir nie mógł się tego doczekać. - Tylko i wyłącznie z czystej sympatii do Ciebie oraz Twojego oddania Sojuszowi jeszcze nie wyprosiłem z Sali Twoich dzieci. Powinieneś bardziej przyłożyć się do ich wychowania. Pamiętam wzmianki o Twym najstarszym potomku, lecz Śnieżna Pantera? Radzę Ci mu dobrze wyperswadować pewne rzeczy. Następnym razem potraktuję to jako obrazę. – Eusebio odezwał się do Yina, który widać, że jako jedyny – no może poza Koalą i Balkonikiem – postanowił zainteresować się sprawą dziwnego zniknięcia Marcusa. - Niezarejestrowani od zawsze byli sporym problemem dla naszego ugrupowania. Z drugiej strony stanowili świetny materiał na zwiadowców. Ostatnio ich liczebność znacznie zmalała. Czuję, że ma to jakiś związek ze zniknięciem Marcusa oraz wykradaniem krwi za zasobów banku. – odparł z wyraźnie zarysowaną zadumą na twarzy. Towarzyszący mu ludzie z grupy urzędników skrupulatnie notowali każde słowo wampira w postaci notatek, które później miały dotrzeć do zarządcy jako raporty ze spotkania. - Podoba mi się Twój tok rozumowania. Jako jedyny posiadasz… bardzo specyficzne talenty, które przekonują do Ciebie ludzi. Dobierz sobie łowców do pomocy. Nie wypada, aby urzędnik paprał się brudną robotą. – dodał. Jeśli tylko Yin wytęży staro – młody umysł, będzie miał prawo sobie przypomnieć o jednym z takim, dość podejrzanym ghulu. Imię jego brzmiało Kurt. Typek był mocno niezadowolony z faktu odmówienia mu przez Eusebio zaszczytu przemiany. Czyżby to on dopuszczał się potajemnie zdrady?
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Nie Paź 15, 2017 12:57 am | |
| Nie udało mu się od razu wszystkiego nadrobić, więc zaliczył niewielką zwiechę. Zanim poukładał sobie w całość strzępki informacji, które krążyły po sali minęło trochę czasu. Sala zdawała się pustoszeć... Trudno się mówi. Panicz Kim był zazdrosny? Z całą pewnością... No cóż... Może się na niego boczyć ile będzie chciał. Rafael dopiął swego - został poczochrany po łebku, co zdecydowanie poprawiło mu humor. Gdyby tylko mógł czytać w jego myślach, pewnie by go zganił za to określenie... bo "król pedałków" nie pasowało do kogoś tak dostojnego jak paw... A że przy okazji był wazeliniażem pierwszej wody... pewnie to na tym też skupił się Rafael niemalże z zapartym tchem obserwując jak włazi w zad Eusebio... bez mydła. I trochę znowu wykorzystując jego nieuwagę ktoś popchnął wskazówki zegara. Dzisiaj czas zdecydowanie nie grał w jego drużynie... niestety po części była to wina samego Rafaela.
Coś kazało mu zostać, coś kazało iść... I chociaż nie dał po sobie poznać, że sprawa zaginięcia Marcusa go niemalże osobiście dotknęła... to jednak z całą pewnością nie zamierzał tego zostawić swojemu biegowi. Odprowadził wzrokiem towarzysza oślej ławki. Ach, gdyby wiedział, że jest ciekaw czy liska da się nauczyć warowania... pewnie nawet by mu podpowiedział jak tego dokonać. Tego jednak nie wiedział, a szkoda. Rozsiadł się wygodnie na swoim siedzisku, zamknął oczy, zacisnął pięści i... skupiał się mocno na Marcusie. Przypominał sobie jego wygląd, sposób w jaki chodził, w jaki mówił... jego ulubione wzroty... jak na wizjonera przystało robił wszystko, by przywołać wizję, która mogła pomóc w wytropieniu Marcusa i umożliwić znalezienie odpowiednich powiązań. Zajął się tym jak na wizjonera przystało. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Nie Paź 15, 2017 10:08 am | |
| Rzut Rafael proszony jest o wykonanie rzutu kością celem wymuszenia wizji. Wynik będzie rezultatem czy wampirowi udało się zajrzeć w przyszłość, a jeśli tak, to jak daleko i dokładnie. *** WYNIKI:1-2 - nie udaje Ci się wymusić wizji. 3-4 - otrzymujesz wizję, aczkolwiek jest ona mało dokładna. Nadal kontaktujesz ze światem. 5-6 - Twoja wizja jest jak niemiecka precyzja. Tracisz kontakt z rzeczywistością, aczkolwiek zdobywasz wiele cennych informacji. Rzut: TUTAJ |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Nie Paź 15, 2017 1:25 pm | |
| Och, Shirai... drogi Shirai. To właśnie starszy brat powinien dawać dobry przykład i być tym złotym dzieckiem, nie młodszy. Ale tak się złożyło, że ty walczysz mieczem, a ja słowem. Harmonia idealna, można by rzec. Tamtej nocy też było harmonijnie, nie sądzisz? Szkoda, że przepaść między nami okazała się nie do przeskoczenia. Yin niejako się spodziewał, że starszy braciszek wyskrobie jakiś numer. Klepnięcie w plecy było rzeczą bardzo lajtową, bo ten wredny Japoniec był zdolny do wielu innych, gorszych rzeczy. Jego niepokojący wyraz twarzy sprawiał, że Yin zawsze odczuwał nieprzyjemny dreszcz. Tak jak w tej chwili. Biały Paw obawiał się Czarnej Otchłani, więc nie odważył się spojrzeć Shiraiowi w oczy dłużej niż przez ułamek sekundy. Ale to nie koniec problemów. Słowa Eusebio były jak siarczysty policzek wymierzony prosto w twarz. A najgorsze w tym wszystkim było to, że Szef miał rację. Yin nie zadbał o odpowiednie wychowanie swoich potomków i teraz się to odbijało rykoszetem. Zdecydowanie za wcześnie rozstał się ze swoimi Synami, dając im wolną rękę. Teraz zbierał cięgi za tych niepokornych młodzianów i musiał się za nich kajać. Pokłonił się więc bardzo nisko i trwał taki zgięty w pół przez kilka chwil. - Twoja łaskawość jest niezbitym dowodem na to, że jesteś wspaniałym i mądrym przywódcą, Wielmożny Panie - kolejne mięciutkie słówka popłynęły gładko, niczym szemrzący strumyk - Straciłem przed tobą twarz, a mimo wszystko zechciałeś mnie wysłuchać. Tym bardziej jestem ci winien wierną służbę... Z Synami rozliczy się później. Na razie zebrał ich winy na klatę jak na dobrego Ojczulka przystało, płaszcząc się przez Eusebio i włażąc mu w tyłek najgłębiej jak tylko się da. Ostatecznie Szef Wszystkich Szefów zdecydował się przekazać Yinowi parę użytecznych informacji. Pan Shen słuchał z uwagą, przy okazji starając się sięgnąć pamięcią wstecz i przypomnieć sobie, czy nie zauważył już wcześniej czegoś podejrzanego. Ghul Kurt - głośny przypadek, bo był wiernym sługusem Eusebio i liczył na przemianę... a jej nie otrzymał. Ale czy to nie zbyt oczywiste? Mimo wszystko, warto zacząć od jakiegokolwiek tropu. - Niezarejestrowani zawsze byli źródłem wielu problemów - potwierdził Chińczyk. Od dawna było wiadomo, że należał do tych urzędników, którzy kategorycznie domagali się rejestracji każdego wampira i którzy patrzyli z pogardą na "nielegalnych" - A skoro ich zniknięcia nie są sprawką naszych Łowców, zdecydowanie muszę się temu przyjrzeć. Miło było zostać pochwalonym po takiej porcji błota, którą oberwało się wcześniej. Yin momentalnie się wyprostował, obrastając w piórka - oczywiście nie dosłownie. Ale gdyby był prawdziwym pawiem, pewnie rozłożyłby ogon. - Obiecuję zrobić dobry użytek ze wszystkich moich umiejętności, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba - powiedział wampir, uśmiechając się szerzej w momencie, kiedy zaakcentował część swojej wypowiedzi. Wyglądało to trochę dziwnie, niepokojąco czy nawet dwuznacznie. Ale o dziwactwach pana Shena chodziły różne ploteczki. - Niezwłocznie zbiorę odpowiednich pomocników. Dziękuję za wysłuchanie mnie... a teraz się oddalę, jeśli mi wolno... Kolejny głęboki ukłon i jeśli Eusebio nie miał nic przeciwko, to Yin opuścił salę, powoli i majestatycznie krocząc do wyjścia. Jego długa szata ciągnęła się za nim niczym ogon pawia. Skoro wejście miał efektowne, to czemu wyjście miałoby takie nie być?
[z/t] |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Nie Paź 15, 2017 1:29 pm | |
| Yin Xue Shen opuścił salę. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Nie Paź 15, 2017 6:06 pm | |
| - Zebranie starszych urzędników za dwie godziny na naszym piętrze - kobieta odezwała się w końcu do swojego "pomocnika". Rzuciła spojrzenie z wyrzutem w stronę Eusebio, ale nie przedłużała tego momentu, ani nie prosiła o jego atencję. Jeśli olał Zeamiego, pierwszą osobę do analizy nagrań i wewnętrznych śledztw, to musiał mieć ku temu swoje powody i dobrze zdawał sobie sprawę, jak mocny był to wizerunkowy policzek. Zdarza się. Zeami zgarnął wszystkie swoje papiery, po czym pogonił za sobą Himekę. Niech wszyscy sobie dalej smarują dupska. Zeami był ponad tym wszystkim.
z/t |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Nie Paź 15, 2017 6:18 pm | |
| Zeami opuszcza salę. Przedtem jednak zalicza pożegnanie z Eusebio, który oddaje mu raport tj. jego sługus to robi. Ponadto Zeami otrzymuje dostęp do nagrań. |
| | |
Grupa : Wampiry Rola / pozycja : Nikt Wiek : 125 lat Multikonto : Admin
Yeong Ho Kim
| Temat: Re: Sala konferencyjna Nie Paź 15, 2017 6:43 pm | |
| Przybyli zaczynali się powoli rozchodzić. Oh well. Kim pomimo droczenia się z ojcem, dość się już nasłuchał. Zniknięcie Marcusa, niezadowolony ghul... Był bardzo ciekawe tej sprawy, bah, chciał ją za wszelką cenę sprawdzić! Za zgodą starego pryka... przepraszam, zarządcy, młody łowca opuścił salę po uprzednim zajmuaniu kopii raportu z dzisiejszego spotkania. Bardzo chętnie go sobie poczyta i wybierze się na małą przygodę.
z/t |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Nie Paź 15, 2017 6:44 pm | |
| Kim Yeongho opuszcza salę.
Pozostali na sali: Himeka, Effie, Dragomir, Rafael, Sang. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Nie Paź 15, 2017 9:53 pm | |
| Gdzie punkty dają, tam żydy lecą, chciałoby się rzec gdyby na płaszczyźnie fabularnej istniało coś takiego jak umiejętności za punkty... i w ogóle te szekle wpadające do kieszonki znikąd. Ale to akurat było najmniej ważne, przynajmniej w kontekście opierdolu jaki mógł oczekiwać na Niemkę z ust Eusebio, czy jak to zwykł mawiać jej wampirzy ojciec, Ptysia Euzebiusza. Naprawdę, nie zmyśla, takie pojęcie padło z jego ust na długo przed powstaniem tego jakże smacznego łakocia! I chyba nie byłoby najlepszym sposobem na przywitanie się... ... ale po kolei, na wszystko przyjdzie odpowiednia pora, wpierw należało wejść. A w wykonaniu Adrienne było to, cóż, wyjątkowo dyskretne. Ot skorzystała z drzwi tak jak mógł życzyć sobie tego producent, delikatnie je uchyliła i wślizgnęła się do środka, zamykając je z równą dyskrecją. Z pewnością nie dla obserwatorów ani kamer, ale być może pozostała bardziej niż mniej nieobecna dla reszty zgromadzenia. Oczywiście w swoim ciemnym mundurku, jakżeby inaczej, ale gdyby zwrócić uwagę na detale... delikatnie kuśtykała, tzn. utykała i miała tę szmatkę trzymaną na lewym policzku. Jak by to delikatnie ująć, po drodze jakiś chuj strzelił jej w pysk, i nie tylko, z pistoletu. Heh, zabawna historia, chciała tylko wypłacić nieco pieniążków z bankomatu a tam napad... No był i pewnie się w gazetach oberwie policji za wyjątkowo sporą przemoc na ciapatych bandytach... Każda wymówka, w końcu rodowita szwabka a nie o czasie przybyła, jest dobra... nieprawdaż? Usiąść i złapać oddech po świeżym połataniu się? No nie, bandażyk (nóżkowy) na miejscu był, japa jakoś trzymała jej się w kupie, nie ma co się opierniczać! Co najwyżej przez najbliższe minuty, może godzinę, nie będzie mogła... no nie wiem, grać na flecie? A i mówić w pełni wyraźnie też raczej średnio... ale ponoć to pożądana cecha u kobiet, milczeć. Niemniej pokusiła się o spytanie któregoś z "wolnych" ludzi, o ile sam już nie podszedł, o jakieś streszczenie z zebrania... bo nim podejdzie do Eusebio to wolała mieć chociaż szczątkową wiedzę, o co mu w ogóle chodziło z tą gościną. A później, naturalnie, do szefa szefów podreptać, niezależnie od tego czy miała pogawędkę z ludziem czy też nie. Próbowała też wyjść przy tym, mową ciała i wyrazem twarzy, na jak najsłodszą i niewinną tego że się (kurna będzie to sobie wypominać po raz kolejny!) spóźniła. Przyczyny losowe, ona niewinna... nie bij! "Niech wrodzony przekonywujący urok zadziała tym razem... bo mu się noseczek zmarszczy ze złości!" No i, jeśli dostrzegła Dragomira i to jak wykonywał polecenie (zalicz ją, to rozkaz!) to tylko mu mrugnęła dyskretnie, o ile obiekt bajery nie spoglądał! "Jeśli się od niej oderwiesz na moją rzecz to dam ci w pysk za niesubordynację. Jeśli zostaniesz to również oberwiesz za olanie swojej wampirzycy... ale ze mnie wredna menda." Heh, szczerze jej spojrzenie miało podpowiadać to pierwsze, rycerza w lśniącej zbroi w tym momencie nie potrzebowała. Za pikantne szczegóły mogłaby to drugie ewentualnie darować... Czy to najwyższy czas zostać kocią mamą? |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Pon Paź 16, 2017 5:45 pm | |
| A opierdol to miał iść ognisty i siarczysty! Czysto profilaktycznie ma się rozumieć! Ot dla sportu… miał, ale kurna nie wyjdzie. Nim jednak do tego dojdę szybciutkie sprostowanie. Wejście panienki Ad faktycznie pozostało niezauważone, a przynajmniej do momentu zaczepiania jednego z ludzkich sługusów szanownego staruszka Eusebio. Wyraz jego twarzy był bezcenny! Niemniej jednak facet grzecznie opowiedział wampirzycy kolejno o: zaginięciu Marcusa, które miało miejsce około miesiąca temu, o coraz częstszym znikaniu niezarejestrowanych, o dziwnym podkradaniu krwi z miejscowych placówek należących oczywiście do sojuszu oraz o najważniejszym, czyli o wparowaniu Chary, ghulicy Marcusa, synalka Eusebio, która zrobiła niezłą furorę. - Ponoć przemieniła się w wiewiórkę. – i dodał na sam koniec, rzecz jasna szeptem, aby nikt go przypadkiem nie usłyszał. W kwestii dalszych informacji Adrienne musiała się udać bezpośrednio do szefa, ale hej! Przynajmniej miała już jakieś podstawy. Aha, co bym nie zapomniał! Z Sali wyszli już: Łowca Silla, Chara – ponoć poszła razem z nim, Urzędas Yin i Zeami, dziwoląg oraz uczeń Shirai oraz najmłodszy z łowców Kim. Pozostali zaś: Sang, Dragomir, Effie oraz Rafael – typ wyglądał bardzo dziwnie. Chyba coś brał. - Adrienne, to miło, że raczyłaś… - przerwał na rzecz uniesienia obu brwi do góry. – się zjawić… Kto tym razem ucierpiał? – spytał dochodząc do wniosku, że po zakończeniu zebrania będzie go czekało spore sprzątanie po łowczyni. Eh. Z babami to tak kurna zawsze! Żyć się bez nich nie da, a z jeszcze gorzej… |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Pon Paź 16, 2017 10:10 pm | |
| Nagle zrobiło się tłoczno i głośno. Czyżby jakieś poruszenie? Właśnie wtedy, gdy Sonia już była chętna na opuszczenie tej sali... Dragomir chwilę zwlekał, gdyż podszedł do niego człowiek Eusebio. To go na chwilę zatrzymało... powstrzymało przed opuszczeniem pomieszczenia... Przez jakiś czas coś rozważał... dwie skrajne okazje migały mu przed oczami... ta, by się wykazać przed swoją Panią godnie ją reprezentując i ta... bardziej przyziemna. Obie mogły się już nie powtórzyć, więc Dragomir przez chwilę się zawahał... W tym czasie miały miejsce kolejne wejścia i wyjścia... przemarsze zwierząt... pomiędzy którymi dało się słyszeć przekazywane informacje...i wazeliniarstwo starego urzędasa... Już miał skorzystać z zamieszania, gdy dyskretnie do sali wtoczyła się jego pani... To, plus jej wymowne spojrzenie dało mu... no cóż nie tyle wolną rękę, co wręcz nakaz opuszczenia tego cyrku na rzecz dobrej zabawy... za co był jej wdzięczny. Uśmiechnął się do swojej wampirzycy wymownie i przejechał delikatnie palcami po karku Sonii.Korzystając z zamieszania i on opuścił salę udając się przejściem wskazanym przez Sonię do podziemi. Adrienne nie wyglądała zbyt ciekawie, ale gdyby potrzebowała jego pomocy - nie zachęcała by go swoim spojrzeniem, by poszedł za głosem... no zawsze to lepiej brzmi, więc niech będzie - za głosem serca... Z resztą - znając łowczynię mógł być pewny, że ten, kto odważył się z nią tak obejść... no cóż... nie będzie nawet w stanie wąchać tych kwiatków od spodu...
[z/t] |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Pon Paź 16, 2017 10:12 pm | |
| |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Pon Paź 16, 2017 10:43 pm | |
| Są sprawy ważne i ważniejsze... czy dane było dla Adrienne zerknąć na tyłek Sonii? Ponoć charakter jest dziedziczny, a skoro Dragomir spijał jej krew, już nawet zaczynało ją ciekawić jak by to wyglądało na fabule, to tez musiał mieć i tam skierowany wzrok... ale żeby nie wyjść na niewyżyte stworzonko, to wszystko wina Pascala, dziedziczne po ojcu! Słuchała co człowiek miał do powiedzenia z uwagą, przynajmniej w momentach które tyczyły się czegoś bardziej... prowadzącego do pospolitej przemocy, taka natura. Nie lubiła gdy ktoś kładł łapki na nie swojej własności, o ile nie było to w jej interesie albo sama nie bawiła się w Kali-żyda... ot ludzka natura, każdy tak ma... racja? Bardziej trollowate niuanse zdawały się ją nieco omijać... ale to pewnie dlatego że stara z niej babuszka i w krzyżu ją łupało... to nic śmiesznego po staniu pół dnia i ćwiartki nocy w kolejce po leki na wszystko. A tak na serio, próba zaśmiania się to nieprzyjemne uczucie na pyszczku, wiec musiała się ograniczać. - Przynajmniej nie miała na sobie pasu szahida... - Wiewiórki to okrutne stworzonka! I jednak nie wytrzymała i lekko się zaśmiała... lekko i krótko, ouch. Ale wracając do Euzebiusza... taka reakcja z jego strony to wręcz troska... oby Pascala nie obudziło... z wrażenia... za dużo kropek... - Trochę lepiej niż przeciętnie przygotowani amatorzy bankowych pieniążków... bez świadków i nagrań w najważniejszych częściach całego spektaklu i z dodatkową dozą jednorazowej premii tam gdzie być powinna. Tym razem nie ma niczego do sprzątania, sprawcy... pokłócili się o kasę pod koniec i niemalże sami załatwili sprawę od ręki, tak przynajmniej przeczytasz w jutrzejszej prasie. - Heh, słowo klucz (dwa), TYM RAZEM. Jak to dobrze, że ludzie są biedni, chętniej przyjmują lepszą stawkę za konkretną czynność. Jednak co bardziej martwiło Niemkę to brak jej, może niekoniecznie pod względem krwi ale pokrewieństwo wampirze to długi temat na osobną historię kiedy indziej, siostrzyczki Iriny... "Gdzie jest mój słodziaczek?" - Jest coś czego ode mnie oczekujesz? - spytała, prosto z mostu, o fuchę, bo regeneracja niebawem swoje zrobi a miała troszeczkę wolnego czasu w swej wieczności... A tak na poważnie, działała prosto, trochę jak w wojsku, jest rozkaz to i jego wykonanie, w ten czy inny sposób ale nadal. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Wto Paź 17, 2017 7:16 am | |
| Rafael zaliczył odlot i to totalny. Pewnie nawet wylądował dupskiem na ziemi: Zapada zmrok, opuszczasz ciało i udajesz się w podróż w zaświaty. Docierasz do starej opuszczonej fabryki, gdzie kiedyś produkowano ubrania. Była zamknięta. Zabite dechami okna i drzwi. Władze Berlina już dawno powinny przeznaczyć to miejsce do rozbiórki. Powinni, ale tego nie zrobili. Na zewnątrz widzisz grupę sześciu mocno uzbrojonych ludzi, prawie takie SWAT. Pilnowali wejścia i okolic. Nie wiesz jakiej byli rasy. Idziesz dalej. Lądujesz w podziemiach fabryki, gdzie swego czasu składowano stare tkaniny. Teraz tam leżała ciężka metalowa trumna, a w niej Marcus- dostrzegasz jego twarz na chwilę przed jej zamknięciem. Wokół wampira stała kolejna grupa sześciu mundurowych. Szykowali się do wyniesienia zdobyczy... Czasowo dzieje się to godzinę w przód, w fabryce oddalonej o kilka ładnych kilometrów. Nie zdążycie. Wizja urywa się.
Ad mogła zerknął na tyłek Sonii, który był bardzo zgrabny. Eusebio westchnął. Chociaż tyle dobrego, ale gazetkę i tak poczyta do porannej kawki. - Zbadajcie sprawę zaginięcia Marcusa. Jeśli będzie potrzeba to wesprzyjcie Yina w śledztwie na temat kradzieży krwi. I na litość boską podnieś ktoś Rafaela. Pytania?
|
| | |
Rola / pozycja : Ulubienica tłumów Wiek : 11 lat Multikonto : Żona Putina
Himeka Oda
| Temat: Re: Sala konferencyjna Wto Paź 17, 2017 9:35 am | |
| Himeka niedługo pozostała na sali sama, co nią kierowało? Tego sama nie była pewna. Może nie chciała za bardzo przykleić się do swojej cioci, dać jej odrobinę czasu na ochłonięcie? A może po prostu była ciekawa, co się wydarzy z wszystkimi wampirami, które przybyły po czasie? Wszystko co dobre się jednak kończy. Są rzeczy, które nie powinny się dziać nawet przed oczami dziecka-ghula. Obdarzyła jeszcze Eusebio swoim firmowym uśmieszkiem, w połączeniu z dygnięciem. Przechodząc obok Rafaela, jedynie pokiwała delikatnie głową, prawie zupełnie niezauważalnie. Cóż to był za teatrzyk, aż chce się żyć!
z/t |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Wto Paź 17, 2017 2:12 pm | |
| Himeka opuszcza salę
Pozostali na sali: Effie, Rafael oraz Sang. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Wto Paź 17, 2017 7:01 pm | |
| Dobrze, że dupskiem, a nie łbem... Swoją drogą - nieźle go wyobracało... zaciśnięte dłonie puściły swój uścisk... podejrzewam, że musiał wyglądać na paralityka ostatecznie lądując na zadzie... jak się zbudzi będzie się dopiero zastanawiał dlaczego go boli... jestem nawet w stanie się założyć, że podejrzliwym okiem będzie zerkał na pawia... Wizja... no tak - ta nieszczęsna wizja, która wprawiła go w ten ekstatyczny stan zabierając całą świadomość i odcinając od rzeczywistości... powinien tego nie lubić. Utrata kontroli była stanem mało komfortowym. I znów był obiektem problematycznym. Gdzieś już wspominałem, że Rafaela nie dało się nie znać. Między innymi ta szopka - to kolejny powód, dla którego ciężko go było nie kojarzyć. Napomknę tylko, że tak go ta wizja pochłonęła, że stróżka śliny wytoczyła się z jego wampirycznego pyska... zaraz po tym, jak wysunął kły i zmarszczył nos...wskutek tego, co zobaczył. Stan totalnej nieważkości trwał trochę. Mała fosa zaczęła się tworzyć w okolicy jego twarzy... gdy Rafael zamrugał powiekami i zauważył, że wrócił... jest znów wśród swoich. Przyjął to z ulgą. Zaczął powoli się podnosić. Widać było, że cokolwiek z nim się stało - nieźle go sponiewierało. Wytarł wilgotne usta rąbkiem koszuli zostawiając na niej mokrą plamę, ale chwilę potem przezroczysta, słona ciecz zaczęła wypełniać jego oczy przez chwilę tworząc na nich wilgotny film... Dało się słyszeć głośne dmuchanie niemalże przechodzące w gwizd, które niczym powiew letniej bryzy miało cofnąć ową ciecz do kanalików... bo Rafael nie płakał. No teraz tak podmuchując sobie w górę... we własne oczy - zburzył i tak lekko sfatygowaną fryzurę. Wzrok uspokojony przez widok znajomych twarzy zaczął błądzić od jednej do drugiej. Głos w nim zamarł, a przerażenie rysowało się bruzdami dawno wyblakłych zmarszczek pełnych grozy. Rafael drżał cały, jakby temperatura spadła grubo poniżej zera... Klapnął w kucki na podłodze... Kołysząc się raz w przód, raz w tył, wyrywając poskręcane kudły niemalże wył... - Nie zdążymy... Nie zdążymy. - mówił coraz szybciej i coraz bardziej obłąkańczo. I on twierdził, że jest normalny? Zerwał się na równe nogi i... świrom wypada, więc... podbiegł do samego Eusebio i złapał go za odzież mówiąc rozgorączkowany... - Oni mają Marcusa! - Jest ich sześciu... nie. Będzie ich dwunastu. Sześciu przed starą, zabitą na siedem spustów fabryką włókienniczą.... gdzieś na obrzeżasz Berlina.- rozglądał się po twarzach obecnych szukając w nich jakiegoś wsparcia... Jego oczy zdawały się mówić - szukajcie fabryki, organizujcie odsiecz. Bo żadnemu wampirowi nie życzył niewoli. Nie życzył śmierci, ale niewola... była niczym piekło na ziemi. Wie, bo przez nie przeszedł... nie sądzi, by do końca je opuścił... - I sześciu przy żelaznej trumnie z ciałem Marcusa... w piwnicach tej fabryki.... - nadal naruszał przestrzeń osobistą szefa, no chyba, że go ktoś poskromił. Nie przestawał jednak mówić - nakręcony niczym wyrocznia delficka. - Nie zdążymy... to ma się dopiero wydarzyć... za jakąś godzinę, ale nie zdążymy... - rozgorączkowanie... panika... próba przyspieszenia myślenia? - Ale może, jeśli udamy się tam szybko - po świeżych śladach łatwiej będzie można trafić. - głos Rafaela łamał się... był płaczliwy, wręcz błagalny. - Musimy go ratować... Trumna była solidna, więc nie chcą go zabić. Wymagała sześciu rosłych chłopa, by ją nieść... Mundury... wszędzie te mundury... - kręcił głową zastanawiając się, czy nie umknęły mu jakieś charakterystyczne naszywki, które mogłyby coś im podpowiedzieć. W tym miejscu no cóż... z bólem przyznam, że Rafael - pacyfista z bojowością - 10 znał się tylko na łowcach... i to jeszcze tych z przełomu 1545 - 1690... no i może kilku wzmianek z obecnych czasów... o jego wizjach nie wspominając. - Boją się, że ktoś go odbije... i są cholernie dobrze przygotowani. Mają wszystko zaplanowane jak w precyzyjnym mechanizmie... tylko jakiś cud mógłby ich spowolnić... nie zdążymy! - z miną zbitego psa powoli puścił odzież Szefa Wszystkich Szefów... rozpaczliwie czekając aż ktoś coś zdecyduje... może weźmie go na kolanko i powie "nie bój się, po ciebie nie przyjdą"... albo "to był tylko zły sen". Ale nie był i... on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Otarł pot z czoła... bo aż tak się zmęczył w wirtualnej pogodni za nieobecnym Marcusem...
|
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Wto Paź 17, 2017 7:43 pm | |
| - W zasadzie dwa... - rzekła i nie zdążyła ich zadać gdyż w trakcie planowanej przemowy pojawił się post... co w sumie było, być może, wybawieniem dla Ad! I to kto okazał się gwiazdą wieczoru... em... histeryk! Znaczy się wizjoner z nadmiarem emocji! Pierwsze pytanie było nieme, spowodowane zachowaniem wampira, a brzmiało ono mniej więcej... "mogę mu walnąć na uspokojenie?" Tak z liścia , trzask będzie ale nic poza tym... jeśli tak to miała zamiar to zrobić, jeśli nie... to przecież nie podniesie na nikogo ręki, miejmy umiar i maniery! To nic osobistego, jedynie otrzeźwienie z tego kacowego stanu... chyba. Ta pani nie znała efektów ubocznych wizji na własnej skórze to nie wypowie się fachowo. Z kolei drugie pytanie musiało poczekać, a nie tyczyło się obecnej sytuacji i tego co Rafael wypowiadał. - Sprawdzić? - spytała krótko Eusebio, żeby nie powiedzieć, retorycznie. Dla niej mógł tej jegomość nieco histeryzować z tym "nie zdążymy"... ale tak jak wspomniała powyżej, nie znała tego daru, a tym bardziej nie widziała tego czego on widział. Tuzin... jeśli byli ludźmi, i nie rzucić się na nich w pojedynkę, zwłaszcza na raz... powinno pójść w miarę umiarkowanie. - Jakie mundury i uzbrojenie, jeśli widziałeś je dokładniej. - Swat? Grom? SAS? Waffen SS? Dużo formacji... a upodobnić się do w zasadzie dowolnej to żaden problem, ciuszki stosunkowo tania rzecz. Oczekiwała jedynie na potwierdzenie, niczym maszyna... albo skype, gdzie to wyłączenia go trzeba było czegoś więcej niż wciśnięcia głupiego "x"... tylko w drugą stronę. Ach no i niepotrzebnie nie chciała rzucić czegoś pokroju "idziesz ze mną, kochasiu", kto wie czy by mu ta wizjonerska lampka nie zapaliłaby się później jako zwiad? Chociaż miała wrażenie, jak zwykle, że większa siła ognia byłaby bardziej przydatna. Nie warto strugać herosa/heroski, to nie film a jak się rzuci w zadanie A (kill them all), to B pewnie nie wyjdzie (ktoś musi przeżyć...). Life is brutal... too brutal. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Wto Paź 17, 2017 8:12 pm | |
| Moment kiedy Rafael „rzucił” się na Eusebio był momentem natychmiastowej reakcji dwójki jego prywatnych ghuli. Rośli mężczyźni schwytali nieśmiertelnego, aby przypadkiem nie zdołał rzucić i skrzywdzić przewodniczącego i siebie przy okazji też. Rezultatem akcji jest pech w działaniu Wizjonera tj. nie udaje mu się dopaść do Eusebio, choć bez wątpienia teatrzyk, drżenie oraz paplanie bez ładu i składu mu wyszły. - Rafaelu… - warknął stary wampir celem sprowadzenia podwładnego z powrotem na ziemię. – Uspokój się i opowiedz wszystko po kolei. – dodał z zaznaczeniem, iż Panna Ad miała wolność w działaniu. Przewodniczący nie zabronił, ani również nie pochwalił publicznego trzaskania po twarzy, gdy w grę wchodziło otrzymanie tylu istotnych informacji. Z drugiej strony kubeł zimnej wody brzmiał nader kusząco. - Nie zdążymy. Adrienne zmiana planów. Weźmiesz ze sobą Rafaela. Niech się ogarnie i opowie wszystko od początku, byle jak najdokładniej. Chcę mieć to wszystko spisane w raporcie. Wysłać mi też zwiadowców na miejsce. Może nie zdążymy, ale z pewnością zdołamy złapać w miarę świeży trop. I niech zrobią to w miarę cicho. Wolałbym nie ryzykować życiem naszych. Niech wezmą najpotrzebniejszy sprzęt. – no chyba dalej nie musiał jej powtarzać prawda? W końcu łowcy nie bez powodu posiadali złoty kluczyk do Uber zbrojowni sojuszu. Oby tylko mądrze ją wykorzystali. - Dajcie mu krwi na regenerację. To wszystko. Rozejść się. – dodał, przy czym coś zaznaczę. Informacje dostarczone przez Rafaela nie zostały zignorowane. Tak naprawdę stary wampir musiał to wszystko teraz poukładać i złożyć w spójną całość.
-> Można opuścić salę. Eusebio wychodzi. |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Wto Paź 17, 2017 9:46 pm | |
| Pantera z pewnością czuła się nieco nieswojo. Chociaż za ludzkiego życia pragnął być w centrum uwagi - od tego w końcu zależało, czy będzie mógł czymkolwiek zapełnić żołądek - teraz nie czuł się zbyt pewnie, gdy patrzyło na niego zbyt wiele osób. Wszystko przez lata przebywania w głuszy. Trochę ironia losu, że zrobił sobie takie wejście, nie lubiąc, gdy ściągał spojrzenia wszystkich, nieprawdaż? Zaraz jednak zniknął za stołem, owijając ogonem łapy. Naturalnie jego spojrzenie powędrowało najpierw na ojca. Owszem, ten brak manier był jego winą. Sang w końcu pochodził z plebsu, z dworskimi zachowaniami miał kontaktu tyle, co z samym ojcem. Choć podłapał to i owo, nie należało oczekiwać, że po tak krótkim przeszkoleniu będzie się stosował do zasad etykiety - tym bardziej gdy a) tyle czasu siedział w głuszy, i b) zdecydowanie zbyt mocno pragnął zobaczyć swojego Stworzyciela po tylu latach rozłąki. Na karzące słowa jedynie położył uszy, zerkając na Shena jasnymi, przeszywającymi oczami. Oblizał nieco nerwowo mordę, odwracając wzrok również ku innemu wampirowi, który dla odmiany, postanowił powitać go dość entuzjastycznie. Gdyby nie to, że nie chciał jeszcze bardziej zwracać na siebie uwagi, całkiem możliwe że i z Yeongiem poszedłby się przywitać nieco bardziej wylewnie. Tymczasem jednak postanowił siedzieć i próbować udawać, że go tam nie ma - a do młodszego brata posłał jedynie myślowy przekaz, nie zawierający jednak słów, a jedynie emocje. Można było je zinterpretować jako Ciebie również miło widzieć. Potem... nawet spróbował skupić się na tym, o czym mówiono na konferencji. Przegapił jej sporą część, jednakże to nie zwalniało go z uważania. O szczegóły i tak miał zamiar wypytać potem ojca lub brata, a póki co, chciał po prostu uważać. Podejrzewał bowiem, że temat o którym się rozwodzono, mógł być jednym z wydarzeń, które widział w swojej wizji, tygodnie temu, daleko w głębi dziczy - i które to finalnie przywiodło go tutaj, do dawno niewidzianego domu, gdzie część obecnych mogła do niedawna uznawać nawet za zmarłego lub choćby zaginionego. Nie dowiedział się jednak wcale wiele - a to ci niespodzianka, nie? - więc gdy tylko zobaczył, że jego rodzinka się ulatnia, zaraz wybiegł za nimi.
zt |
| | |
Gość
| Temat: Re: Sala konferencyjna Wto Paź 17, 2017 9:50 pm | |
| |
| | |
Sponsored content
| Temat: Re: Sala konferencyjna | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|